Paradise Circus
Data: 15.08.2019,
Autor: cupcake
Kolejny studencki wieczór. Przejdziemy się po klubach, poszwendamy po akademiku, upijemy, spalimy, żeby na następny dzień mieć dotkliwe bóle głowy, ale także, żeby dopisać do listy niesamowitych wydarzeń dzisiejszą datę. Odkąd zaczęłam studia, moje życie kręci się bardzo szybko, nie mam zbyt wiele czasu, żeby zastanowić się nad sobą, nad tym co się ze mną dzieje. Mój chłopak, z którym jestem od 4 lat, już dwa lata pracuje za granicą. Widujemy się na wakacje, poza tym, kilka razy w roku. Bardzo go kocham, ale czuję się też strasznie samotna, zwłaszcza, tak jak dzisiaj, obserwując pary wijące się seksownie na parkiecie.
- Chcesz piwo? – zapytał Mateusz, mój współlokator.
Kiwnęłam głową i odprowadziłam go wzrokiem do baru. Moi przyjaciele powoli się upijali, natomiast ja zaczynałam się znów zadręczać myślami. Ile jeszcze wytrzymam tak na odległość? Właściwie żyję w odliczaniu do kolejnego przyjazdu Damiana. Wszystko pomiędzy to tylko nauka, imprezy, sprawdzone sposoby na przyspieszanie czasu. Spuściłam wzrok na ubłocone trampki, gdy poczułam, jak Mateusz ciężko ląduje na kanapie, tuż obok mnie.
- Proszę bardzo madame. – uśmiechnął się słodko, podając mi kufel. Pogadaliśmy przez chwilę o głupotach.
Wypiłam duszkiem piwo i poszłam w stronę toalety. W ciemnym korytarzu stał swojski Maciek. Właściwie, to nie znam go dobrze, rozmawiałam z nim kilka razy, ale nazywam go tak, ponieważ to taki typowy chłopak z sąsiedztwa. Mogę się założyć, ze nie zna się na muzyce, kinie, ...
... sztuce, ani nawet nie czyta książek. Wiem, że interesuje się łucznictwem i pochodzi z miasteczka leżącego niedaleko od kampusu. Właściwie to nie wiem co jest w nim takiego przyciągającego, ale za każdym razem, gdy go mijam, nie mam odwagi się na niego spojrzeć. Nie jest jakiś bardzo przystojny, ani nawet super zbudowany. Ale patrzy na mnie, wiem to, czuję jego spojrzenie na sobie. Szybko załatwiłam swoje sprawy fizjologiczne i wychodząc z toalety w korytarzu nadal stał Maciek, w towarzystwie… Mateusza. Mateusza znałam doskonale i po jego konspiracyjnej minie wiedziałam już, że coś kombinuje.
- Kaja, idziemy zapalić. – obwieścił Mat i wskazał wzrokiem kibel, z którego właśnie wyszłam.
Wpakowaliśmy się w trójkę do ciasnej kabiny, po czym swojski Maciek wyjął z papierośnicy krzywo skręconego jointa. Odpalił go, następnie podał w obieg. Gdy czułam jego bliskość, byłam jeszcze bardziej zawstydzona, ale za kłębami dymu obserwowałam zamglone rysy jego twarzy. Podobał mi się w takiej zwykłej szarej bluzie. W ogóle lubię chłopców w szarych bluzach. W pewnym momencie Mateusz spojrzał na mnie znacząco, oczy miał całe przekrwione, wyszedł z kabiny bez słowa. Maciek zaciągnął się po raz ostatni, nachylił nade mną. Nie bardzo wiedziałam co się dzieje, ale poczułam jak jego usta stykają się z moimi, a słodki dym z jego płuc wędruje do mojego gardła. Oblał mnie zimny pot. Może to ze stresu, może z podniecenia, wtedy nie byłam w stanie określić, co się ze mną dzieje.
Resztę wieczoru ...