1. Sekret cz. 11


    Data: 17.08.2019, Autor: anabel87

    ... stewardessa.
    
    - Coś podać? - Uśmiechała się trzepiąc długimi rzęsami do mojego ojczyma.
    
    Peter odwzajemnił uśmiech.
    
    - Poproszę koc dla mojej dziewczynki, mojito i whisky, - powiedział spokojnie klepiąc mnie po kolanie.
    
    Widziałam lekko zdezorientowaną minę kobiety. Za pewne zastanawiała się, czy jestem jego dziewczyną, narzeczoną, żoną czy córką, albo czy też jestem pełnoletnia. On jednak uprzedził ją.
    
    - Tak, wygląda młodo jak na dwudziestolatkę. Właśnie lecimy na wakacje z okazji zaręczyn, - odparł spokojnie całując mnie delikatnie w rękę, na której na szczęście miałam prosty, złoty pierścionek.
    
    - Przepraszam.... oczywiście, - wyjąkała cofając się.
    
    Popatrzyłam na niego.
    
    - Narzeczona? - Spytałam.
    
    - Cóż, nikt nas nie zna, skarbie. Chcę się tobą cieszyć w publicznych miejscach. Chwalić i pokazywać. Nikt nie dowie się, że masz szesnaście lat, - odparł.
    
    Pochylił się i pocałował mnie. Poczułam jego dłoń we włosach. Odwzajemniłam pocałunek uchylając usta i wpuszczając jego język między wargi.
    
    Zatraciliśmy się w tej małej pieszczocie, aż usłyszeliśmy chrząknięcie.
    
    - Państwa koc i drinki!
    
    Dostrzegłam, że jest speszona, a ja poczułam rumieńce wypływające mi na policzki.
    
    Peter bez wahania odebrał rzeczy najpierw podając mi koc.
    
    - Przykryj się, napij i odpoczywaj. Jak dotrzemy do Miami będziesz bardzo zajęta, - mruknął po raz kolejny mnie całując i sprawiając, że czułam wilgoć między nogami.
    
    W jednej chwili pożałowałam, że mam na sobie tylko ...
    ... szorty.
    
    Posłusznie wypiłam drinka i opatuliłam kocem. Niemal natychmiast przysnęłam, choć lot miał trwać tylko trzy godziny.
    
    Nie wiedziałam ile czasu minęło, a poczułam czyjąś rękę pod kocem. Gładziła moje udo i wędrowała coraz wyżej... wyżej. Sprawne palce rozpięły guzik oraz zamek i po chwili poczułam jak dotykają wrażliwej skóry.
    
    Jęknęłam...
    
    - Ciii... - szepnął do mnie Peter.
    
    Zdałam sobie sprawę, że nie śnię, a wszystko dzieje się naprawdę. Palce ojczyma macały mnie pod kocem, podczas gdy on spokojnie siedział i wpatrywał się w monitor umieszczony na kolejnym siedzeniu.
    
    Pochylił się lekko.
    
    - Żadnych majtek? Niegrzeczna dziewczynka, - palce naparły na mnie bardziej i sięgnęły warg ściskając je lekko. - Bądź cicho. Schowaj głowę pod kocem i zagryź go lekko.
    
    Robiłam co kazał. On macał mnie coraz śmielej. Jego palce drażniły moją łechtaczkę, a po chwili wbijały we mnie.
    
    Próbowałam mrużyć oczy, udawać, że śpię, ale jakoś to nie wychodziło. Miałam wrażenie, że wszyscy nas słyszą i widzą. Obserwują, jak Peter posyła mnie na krawędź.
    
    Zagryzłam koc, przymknęłam oczy i poddałam się uczuciu, gdy jego palce wsuwały się coraz gwałtowniej we mnie. W końcu krzyknęłam, koc zagłuszył moje dźwięki, a on uwolnił mnie z męczarni.
    
    Patrzyłam jak wysuwa swoją dłoń spod koca i zlizuje moje soki. Po chwili podał mi chusteczkę, a ja grzecznie wytarłam się między nogami.
    
    Mogłam się nareszcie rozejrzeć. Znajdujący się w pobliżu ludzie drzemali, gdzieś z przodu ktoś ...