Lizanko w samo południe
Data: 17.08.2019,
Autor: Przeklenstwo
Piętnastu minut brakowało do tego, aby usłyszeć hejnał z Wieży Mariackiej. Mała rozprostowała się. Bolały ją wszystkie mięśnie. Językiem oblizała wargi. Poczuła słony smak. Miała powoli tego wszystkiego dość.
- Daj polizać – poprosiła.
- Nie ma mowy. Nie dam – usłyszała w odpowiedzi od trochę starszej od niej brunetki.
- No daj, proszę.
- Mój, nie dam
- Ale ja cię tak ładnie proszę...
- To niehigieniczne. Nie uczyli cię w szkole.
- Uczyli, ale daj.
- Lizanie po kimś powoduje przenoszenie bakterii z jednego człowieka na drugiego. Jesteś młodsza. Musisz się jeszcze wiele uczyć.
- Ale ja chciałam tylko polizać. Jednego małego lizka. Tak na wyciągnięcie języka i już. No proszę.
- Nie marudź. Nie to nie.
- A podobno jesteś uległa.
- Żadne podobno. Ja jestem uległa. A polizać nie możesz.
- Wredna suka.
- Nie rusza mnie to. Możesz sobie mówić co chcesz. A polizać ci i tak nie pozwolę.
Mała pokazała język. Nie tak wyobrażała sobie swoją naukę BDSM. Marzyło jej się wiązanie, pejcze, klamerki, wosk. Chciała być nazywana dziwką i chciała osiągać supeer orgazmy. A tu od dwóch tygodni ciągle na kolanach szorowała podłogi albo goniono ją codziennie 10 km po lesie. Fakt, biegała nago, mając na nogach tylko glany. Na początku małe problemy sprawiało jej przyzwyczajenie się do chodzenia bez ubrania, ale później przestała na to zwracać uwagę. Wszyscy niewolnicy chodzili nago. Tylko Panie i Panowie nosili stroje. Jej opiekunka, też niewolnica, ...
... wytłumaczyła, że takie jest prawo zamku Karity.
- Przez dwa tygodnie, odkąd tu jestem nie lizałam, błagam cię – powróciła do tematu po kolejnych pięciu minutach.
- Nie. I przestań marudzić. Kończ wreszcie te schody. O 12.00 chce cię widzieć Pan Karo.
- Naprawdę?
- Tak, naprawdę.
Mała ucieszyła się. Pierwszy raz odkąd tu jest dostąpiła zaszczytu spotkania z Panem i to w dodatku z Panem Karo. Jedna z legend, jakie krążyły wśród uległych mówiła, że zawsze, ale to zawsze pozwalał lizać. Inni nie pozwalali, o On tak.
Schody zostały domyte w błyskawicznym tempie. Wizja lizania zaślepiła małą całkowicie. Była jak narkoman, który po kilkudniowym głodzie usłyszał, że czeka na niego upragniona działka. Dziewczyna wyprostowała się. Rzuciła szmatę do wiadra.
- Mogę iść? – zapytała swojej opiekunki.
- Najpierw musisz odstawić wiadro, wypłukać szmatę. Znasz przecież procedury.
- Ale nie dziś. Proszę. Bardzo proszę. Moje lizanko...
- Nie.
- Nienawidzę cię – mruknęła mała, odnosząc wiadro do łazienki.
Po kolejnych kilku chwilach była gotowa.
- Mogę już?
- Tak mała, leć – uśmiechnęła się opiekunka.
Dziewczyna pobiła wszystkie rekordy świata w drodze do komnaty Pana Karo. Cicho zapukała do drzwi. Niepewna, drżąca. W końcu nadeszła jej chwila. Pierwsze spotkanie z Panem.
- Wejdź - usłyszała.
Otworzyła drzwi. Na środku pokoju stał Pan. Był ubrany w charakterystyczny dla niego czarny strój z wyhaftowanym z przodu karcianym znakiem karo.
- Dzień ...