1. Slumsy. Marta i dyrektor (II)


    Data: 29.03.2022, Kategorie: nauczycielka, BDSM Autor: historyczka

    Marta stała wyprostowana jak struna, na wprost przed biurkiem, podczas, gdy dyrektor rozpierał się błogo w starym, podniszczonym fotelu.
    
    - Panie dyrektorze… przejdę od razu do rzeczy… bo to sprawa poważna… jestem, zdaje się, w stanie odmiennym…
    
    Wymownie położyła rękę na brzuchu.
    
    Dyrektor Ptak skrzywił się, ale zaraz potem ironicznie uśmiechnął.
    
    „Czyżbyśmy cię damulko wtedy zbrzuchacili???”
    
    - W dodatku… - kontynuowała – moja ciocia nadal pozostaje bez mieszkania…
    
    Powiedziała to żałośliwym tonem, ze zbolałą miną, jakby demonstrowała – „Ależ zostałam wykorzystana! Poszłam z panem do łóżka, a pan mnie oszukał! Wykpił się z przyobiecanym mieszkaniem.”
    
    Marta przyszła tu ponownie zabiegać o kwaterunek dla chrzestnej, choć tak naprawdę niezbyt wierzyła w powodzenie misji. Ciągnęło ją tu tak, jak ciągnie ćmę do świecy. Codziennie wspominała ten dzień. Dzień w którym została tak brutalnie wykorzystana. Dziwiła się sama sobie, ale to wspomnienie podniecało ją do granic. Najpierw, mimo, że się opierała, a przynajmniej markowała opór – posiadł ją dyrektor. Potem dołączyli do niego dwaj jego pomagierzy. Do tej pory nie może uwierzyć, że to się wydarzyło. Pierwszy raz w życiu miało ją najpierw dwóch, a potem trzech mężczyzn na raz.
    
    Teraz stała przed nim, jak zawsze elegancka. Długie brązowe kozaczki współgrały z dopasowaną, skórzaną spódniczką, o tym samym kolorze.
    
    Wyglądała kobieco i seksownie. Do tego z klasą. Dyrektor nie mógł tego nie docenić. Podobała mu ...
    ... się jak cholera. Jednak celowo nie kazał jej siadać, raz, żeby się jej przypatrzeć, dwa, żeby okazać kto tu ma władzę.
    
    Marta chcąc ukryć zmieszanie, ściskała małą torebkę – kopertówkę. To opuszczała wzrok na podłogę, to nieśmiało unosiła głowę, zerkając na szefa przedsiębiorstwa.
    
    - Hmm, co do lokalu, to może i coś bym wymyślił – Ptak omiatał wzrokiem zgrabną sylwetkę kobiety – ale co do tego „stanu odmiennego”, jak pani to powiedziała, to chyba nie chce mnie pani w to wrabiać?!
    
    Marta nie wiedziała jak to rozegrać.
    
    „A niby czyją sprawką może być ta pamiątka, którą mogę mieć na całe życie???” – myślała w duchu. Wiedziała też, że ten argument może być atutem w przetargach z dyrektorem.
    
    - Cóż… wie pan… nie jestem kobietą, która sypiałaby z kim popadnie…
    
    Ptak czuł, że może teraz znakomicie przeciwdziałać.
    
    - Tak? Coś mi się zdaje, że nie mogłaby pani jednoznacznie wskazać jednego mężczyzny - tatusia... Oj, coś czuję, że jakby ta sprawa wypłynęła, pani reputacja porządnej damulki rozsypałaby się w proch i pył!
    
    „A więc mi grozi, że zrobi mi opinię puszczającej się na lewo i prawo… Boże… dlaczego ta sytuacja tak mnie kręci…? Dlaczego podnieca mnie myśl, że on ma nade mną przewagę… dlaczego podnieca mnie myśl, że muszę być uległa…”
    
    - Panie dyrektorze… wiem, że jestem zdana na pana… Przyszłam pana prosić o pomoc… i.. – tu sama nie wierzyła w to co mówiła – jestem gotowa przyjąć wszelkie pana propozycje…
    
    Tamten dzień wydobył z zakamarków jej duszy pragnienia, ...
«123»