Bal Sylwestrowy
Data: 25.04.2022,
Kategorie:
Brutalny sex
elegancja,
młody,
Dojrzałe
kuszenie,
Autor: historyczka
Od zawsze była pełna sprzeczności. Z jednej strony wprost ubóstwiała kusić, wręcz rozpalać mężczyzn i to tak niby nieświadomie, z drugiej, niesłychanie podniecało ją opieranie się im, protestowanie podczas ich zalotów. Najchętniej fantazjowała o tym, że zostałaby wzięta przemocą…
Jakby tego było mało, pociągali ją chłopcy dużo młodsi i bardzo nieśmiali. Jasne, że kuszenie ich dawało więcej frajdy, bo wystarczyło pokazać ramiączko stanika czy rąbek halki, a oni już dostawali białej gorączki. Ale z drugiej strony, jak taki wstydliwy gówniarz porwie się na zdobywanie eleganckiej damy przemocą?
Marta wyciągała z przedwojennej, dębowej szafy różne sukienki i zastanawiała się, którą założyć.
Z obawą wybierała się na bal sylwestrowy. Najchętniej w ogóle by nie poszła, ale też nie uśmiechał się jej wieczór spędzany samotnie. Od kiedy, po dziesięciu latach, wróciła z Warszawy do rodzinnej wioski, co raz bardziej doskwierała jej samotność. Trzydziestka na karku na zapadłej prowincji nie była powodem do optymizmu. Trudno tu było o odpowiedniego faceta - albo zajęci, albo zapici starzy kawalerowie. Tym bardziej żałowała przerwania dobrze rokującej kariery na Uniwersytecie Warszawskim. Niestety choroba mamy wymagała opieki.
Na Sylwestra miała iść bez pary, ale jej koleżanka obiecała, że będą tam koledzy jej chłopaka.
Między innymi, najmłodszy z nich – Mariusz. Marta zastanawiała się - jaki on jest? Ile lat może być od niej młodszy? No i jak będzie bawić się na balu z ...
... chłopakiem, którego nie widziała na oczy.
Mariusz był studentem pierwszego roku historii, chorobliwie nieśmiałym, a już zwłaszcza w relacjach z dziewczynami. Kiedy z nimi rozmawiał czerwienił się, jąkał i tracił „język w gębie”. Z tego powodu nie chodził na imprezy czy dyskoteki. Jednak do pójścia na bal sylwestrowy namówił go Andrzej, towarzysz jego pasji – modelarstwa. Od niego Mariusz dowiedział się, że pozna tam atrakcyjną koleżankę jego dziewczyny – nauczycielkę historii – Martę. Bardzo był jej ciekaw, tym bardziej że mieliby wspólny temat – historię. Ale i tak bardziej nastawiał się na kolejną porażkę towarzyską – na pewno nie będzie potrafił rozmawiać, będzie się peszył, czerwienił i na bank zaliczy serię potknięć i gaf.
Mariusz wpadł na bal spóźniony, zziajany, z zaparowanymi okularami. W ostatniej chwili zobaczył Martę siedzącą za stołem. Wiele dziewczyn było atrakcyjnych i eleganckich, ale Marta wydała mu się... zjawiskowa. Włosy blond, nieco kręcone, były szykownie ułożone, delikatne okulary z czarnymi oprawkami okulary, makijaż niewyzywający, ale mimo to dość wyraźny. Duże, może nawet nieco za duże usta, pomalowane fioletową szminką, rozchyliły się w szerokim uśmiechu ukazując rząd śnieżnobiałych zębów.
- Mam na imię Marta. Cieszę się, że pan jednak dotarł, bo już obawiałam się, że będę na tym balu sama... - Marta uśmiechała się, wyciągając do chłopca rękę i roztaczając woń bardzo dobrych perfum.
- Mariusz... Nno... Samochód mi nie odpalił...
Chłopak ...