1. Kryzys tożsamości (II) - Wyższy poziom…


    Data: 30.04.2022, Kategorie: cykl, dwie kobiety, różne, Romantyczne codzienność, Autor: CichyPisarz

    ... jeszcze w miarę jasno. Piękny budyneczek, dużo zieleni dookoła, a posadzona rzędami lawenda, zdawała się tworzyć obraz rodem z folderów reklamowych, firm produkujących asortyment do ogrodów. Droga wyłożona drobną dwukolorową kostką granitową i stalowe rustykalne ogrodzenie, nadawały nie podlegającej dyskusji klasy i jakości. Widząc ten cały przepych, jeszcze bardziej pragnęła wejść do środka, taka podświadoma reakcja, łechtająca cienie próżności. Ogólnie taka nie była, nie to było dla niej ważne w życiu, na pewno nie materialne sprawy. Ale teraz trochę ją to zaczęło pociągać, ta cała towarzysząca znajomości z Katarzyną otoczka, była czymś wyjątkowym, musiała przyznać, że się zmieniła. Nie nazwałaby tego metamorfozą, ale...może początkowym jej stadium. Życie rodzinne stało się mało atrakcyjne, wręcz uciążliwe, rutyna zaczęła dokuczać. Mąż nie stawiał przed nią żadnych wyzwań, nie miała ochoty walczyć o jego atencję, czasem nawet czuła się przy nim obco. Tylko córka powodowała, że jeszcze pewną odpowiedzialność i motywację do utrzymywania tego zwyczajnego życia w kupie. Ewidentnie przeżywała kryzys osobowości. Chyba dochodziła do punktu w życiu, gdzie odkrywała swoją prawdziwą tożsamość. Co z tego, że istniała, skoro nie żyła pełnią życia. Już od jakiegoś czasu czuła pustkę, ale znała też osobę, która potrafi ją wypełnić. Dlatego tu teraz stała i patrzyła w rozświetlone wnętrze domu przyjaciółki, przebijające się przez ogromne okna pełniące rolę części ścian.
    
    Kolejne ...
    ... niestosowności zaczęły ją przytłaczać, a było ich mnóstwo. Dopiero teraz dostrzegła, że w ogóle się nie kontrolowała. To ona pociągnęła przyjaciółkę na górę, tam zachowywała się jak wytrawna lesbijka To ona narzucała się cipce Kaśki i była w tym natrętna jak mucha. Znowu na jej twarzy rozlały się fale wstydu, a apogeum zażenowania przeżyła przy pożegnaniu. Jak mogłam? - powtarzała w kółko, przy każdym dostrzeżonym kontrowersyjnym zachowaniu. By wyrazić stan, w jakim teraz była, brakowało tylko ruchu ręki, uderzającej nią o czoło, mocno. Tylko to sobie wyobraziła.
    
    Wreszcie dotarła do mieszkania. Podróż jej się dłużyła, choć jechała taksówką tylko kilkanaście minut.
    
    - Jak było? - przywitał ją mąż, próbując ją przytulić.
    
    - Nudno, nie ma to jak wyjście do klubu... - skłamała.
    
    Zakładając Kamilowi ramiona na szyję, zamieniła się w żonę. Zmusiła się do zaciągnięcia go do łazienki, gdzie pozwoliła mu podwinąć spódnicę, zsunąć jej majtki i wpakować kutasa w cipkę. Brał ją od tyłu, przy lustrze, gdzie na co dzień szykują się do pracy, akcja nie trwała nawet trzech błyskawicznie mijających minut. Taki był jej plan, musiała się wznieść ponad niechęć, by przy kolejnym babskim wieczorze, facet wiedział, że sprzeciw mu się nie opłaci, a właściwą postawą sporo zyska. Marlena zrobiła to z czystego wyrachowania. Ach te lustra! - westchnęła tylko trochę podekscytowana, widząc wypluwającego gęstą spermę na przystawioną do członka dłoń.
    
    Po chwili krzątali się po mieszkaniu, córka bawiła ...