1. Konsternacje (III)


    Data: 22.08.2019, Kategorie: Fantazja sen, miłość, Autor: valkan

    ... sprawę, że jestem bezbronny. Miałem skrępowane nogi przed sobą i ręce z tyłu tułowia. Na wprost mnie stał Wladi z jakimś narzędziem w ręce, które początkowo nie mogłem zidentyfikować.
    
    - Witam z powrotem wśród żywych, Przemysławie – powiedział z nieznikającym uśmiechem na twarzy. – Podniósł przedmiot i pogroził mi nim.
    
    Dopiero teraz zorientowałem się co to było.
    
    Wladi trzymał w ręce zaostrzony pogrzebacz do kominka.
    
    - Widocznie tobie i tej małej kurwie nie jest pisana świetlana przyszłość.
    
    Obrócił ostrze w moją stronę i podszedł dwa kroki. Ja zacząłem się szamotać i wyrywać chcąc uwolnić z pułapki.
    
    - Wiesz co, Przemek?
    
    - Co!? – wykrzykuje w odpowiedzi.
    
    - Musisz zachować spokój.
    
    - Jesteś szaleńcem, Wladi – odpowiedziałem już spokojniej a jego przezwisko wypowiedziałem powoli i z pogardą.
    
    - Wiesz co ci powiem na koniec, zanim przebije cie na wylot?
    
    Nie odpowiedziałem, więc Wladi ciągnął dalej:
    
    - To, co daje nam odwagę- to, za co warto umierać - jest także naszą słabością.
    
    Nie byłem w stanie nic odpowiedzieć. A ten psychol, stanął przed mną i oparł czubek ostrza na moich żebrach, tuż przed sercem. Zamknąłem oczy, wypiąłem pierś i pod powiekami znów ujrzałem jej piękny uśmiech. Wiedziałem, że to szczęście umierać w cieniu takiego uśmiechu.
    
    - Adios, Panie Przemysławie – szepnął Wladi.
    
    Potem wszystko działo się niezwykle szybko. Kiedy lufa rewolweru bluznęła ogniem, poczułem się zadowolony, w zgodzie z naturą i samym sobą. Już się nie ...
    ... bałem.
    
    Ale gdy poczułem na twarzy krew, zrozumiałem, że nie jest ona moja. Przecież Wladi miał w ręce pogrzebacz.
    
    Otworzyłem oczy i zrozumiałem, że żyję. A przed sobą zobaczyłem najpiękniejszą istotę pod słońcem. Z rewolwerem w ręku, z którego wciąż unosił się dym, stała ona.
    
    Sylwia.
    
    Moje serce stanęło. Twarz jej pałała jak dawniej, gdy patrzała na mnie tak, jakbym był jedynym mężczyzną na świecie. Ścisnęło mnie w piersi, i prawie nie mogłem oddychać. Świat się rozpadł, rozpłynął. Zostaliśmy sami, we dwoje.
    
    Było to jedno z najsilniejszych doznań w moim życiu – spojrzenie w te jej piękne, niesamowite oczy. Nawet teraz z ciężkim urazem głowy byłem najszczęśliwszy na ziemi.
    
    Sylwia nie spuszczała ze mnie wzroku. Czekałem, aż do mnie przyjdzie. Ale tylko stała bez ruchu. Po policzku spłynęła jej łza.
    
    W końcu podeszła do mnie i uwolniła moje ręce i nogi.
    
    Pierwsze co zrobiłem to pomasowałem bolącą skroń i od razu zrozumiałem, że to był błąd. Ból tak bardzo się nasilił, że zrobiło mi się ciemno przed oczami i ledwo powstrzymałem omdlenie. Udało się pozostać przytomnym.
    
    - Sylwia?
    
    - Muszę iść – powiedziała.
    
    - Nie! – szybko wykrzyknąłem.
    
    Twarz Sylwii przybrała dziwny wyraz. Łzy popłynęły strumieniami.
    
    - Wladi miał wielu przyjaciół, oni nie dadzą nam spokoju. Już nie wystarczy sama zmiana adresu. – powiedziała przez łzy. – Pozwól mi odejść, bo nie mogłabym żyć, gdyby coś Ci się stało. Rozumiesz?
    
    - Bez Ciebie i tak jestem nie żywy.
    
    - Zawsze będę ...
«12...5678»