Gdzie drwa rąbią, tam pierwsze razy się zdarzają, czyli tak wiele dzieje się przypadkiem!
Data: 06.09.2019,
Autor: AgnessaNovvak
... ogarniesz, zaczekaj w pokoju.
Zakończywszy ablucje, rozsiadłem się na wygniecionej kanapie. Ciekawskim wzrokiem omiotłem wnętrze, urządzone według nieśmiertelnej zasady: „co mamy zbędnego, a szkoda wyrzucić, wywozimy na działkę!” W tym przypadku wyposażenie stanowiły: meble z lekko licząc trzech zestawów, zdekompletowany wypoczynek, stary telewizor oraz całkiem spora kolekcja książek o poniszczonych okładkach, wyglądających jak z likwidacji szkolnej biblioteki. Obrazu skromnego, lecz całkiem przytulnego lokum dopełniał obudowany cegłami kominek, dający urokliwe ciepło. Mimo owej stylistycznej degrengolady wszystko było zaskakująco czyste i zadbane. Dla potwierdzenia przypuszczeń odetchnąłem głęboko, wciągając charakterystyczny zapach wieloletniego, wżartego w tapicerkę kurzu, najtańszego proszku do prania, żywicznego dymu i… niczego ponadto.
*
*
Weszła do pokoju przebrana w całkiem ładną, choć pochodząca z czasów wyraźnie pełniejszej figury, kwiecistą sukienkę za kolano. Postawiła na stole tacę z kolejnymi dwiema, zaparzonymi w szklankach kawami oraz talerzykiem tanich wafelków i zajęła miejsce na sąsiednim fotelu. Ponownie podziękowała za okazaną pomoc i od razu zarzuciła pytaniami, zmierzającymi w niebezpiecznie osobiste rejony. Nim się zorientowałem, zdążyłem opowiedzieć o nietrafionych studiach, problemach w domu, braku szczęścia do płci przeciwnej…
– Ale jak to? Taki przystojniak i nikogo nie ma? – Wydawała się szczerze zaskoczona.
– Ano nie… – ...
... Spiekłem raka.
– Ech, jakbym była młodsza i ładniejsza – zachichotała, wskazując mnie palcem – to zaraz bym się do ciebie dobierała!
– Proszę tak nie mówić! Ani pani stara, ani brzydka! – wypaliłem w przypływie nagłej brawury.
– Nie kadź mi, chłopcze radosny! – zaprzeczyła podejrzanie mało przekonująco.
– Ale to prawda! Przecież widzę! Jest pani całkiem zgrabna, ma piękne oczy i ślicznie się uśmiecha! – wypaliłem jednym tchem, rzucając tanim komplemenciarstwem. – Poza tym, po co miałbym kłamać? Przecież tyle co się poznaliśmy, niczego nie oczekuję w ramach wdzięczności… to znaczy, na nic nie liczę, bo… przepraszam, chciałem powiedzieć coś miłego i wyszło jak zwykle! – Zagryzłem wargi w bezsilnej złości.
Przechyliła lekko głowę, wbijając we mnie nieodgadniony wzrok, po czym przesiadła się na kanapę. Była blisko. Tak bardzo, że mimo słabego światła mogłem policzyć zmarszczki na jej twarzy.
– A jeśli – spojrzała mi prosto w oczy – to nie przypadek, że los nas zetknął? Może tak właśnie miało być?
Ostrożnie położyła mi jedną dłoń na karku. W pierwszej chwili wzdrygnąłem się, lecz zaraz uspokoiło mnie cudowne gorąco spływające po plecach. Obserwowałem z rosnącą paniką, jak drugą podąża powolutku w górę nogi, przez kolano i udo, aż do…
*
*
– Stój! Proszę… niech pani przestanie! Ja nie mogę! – Złapałem ją za ręce i odsunąłem od siebie.
Ogień wstydliwej namiętności palił mi policzki, sumienie, duszę... oraz zawartość spodni. Nędznymi resztkami woli próbowałem ...