Evviva l'algebre!
Data: 10.10.2022,
Kategorie:
Dojrzałe
Hardcore,
Autor: fantaxjepl
... jej biodrze i łagodnie nacisnąłem. Opuściła się i poczułem, jak jest mokra i rozpalona tam, w środku. Przesuwała się w górę i w dół, początkowo rozmyślnie powoli, dręcząc i siebie, i mnie. W pewnej chwili zajęczała i gwałtownie przyspieszyła ruchy. Jęczała coraz głośniej. Nagle poderwała się i rękami, bez słowa, nakłoniła mnie, abym wstał.
Usiadła na ławce i szeroko rozłożyła nogi. Złapała mnie za biodra i ściągnęła w dół. Jeszcze niżej. Teraz miałem jej norkę przed oczami – wygoloną, rozwartą i spragnioną. Wessałem się w nią i zacząłem lizać, gryźć i wyczyniać dzikie harce językiem. Westchnęła przeciągle i bezwładnie opadła na ławkę. Po krótkiej chwili powiedziała zmęczonym głosem:
– Wstań, daj mi go.
Wstałem i przysunąłem biodra do jej twarzy, a ona zacisnęła usta na mojej głowicy. Robiła jakieś dziwne rzeczy z językiem, a później zaczęła poruszać głową w przód i w tył. Jednocześnie lekko uciskała jądra. Po chwili poczułem pulsowanie w dole brzucha i z potwora wytrysnęła pierwsza porcja nasienia. Prosto do jej gardła. Następna. I jeszcze jedna. Jeszcze. Zdawało się to nie mieć końca. Połknęła wszystko, całą złożoną daninę. Wstała i mocno przytuliła się do mnie. Szepnęła:
– Ty smoku. Wykończyłeś mnie.
Doprowadziliśmy nasze stroje do porządku i wyszliśmy z parku. Odwiozłem ją do domu, gdzie stęskniony mąż oczekiwał powrotu uwielbianej żony z bardzo ważnej narady...
Na następnych zajęciach Arletta zachowywała się tak, jakbyśmy nigdy nie zamienili nawet ...
... słowa poza zajęciami. A ja cały czas miałem przed oczami jej twarz w momencie, gdy osiągnęła szczyt rozkoszy tam, na ławce w parku. W uszach dźwięczały jej słowa "...Zerżnij jak kurewkę" i jęk. Jęk, który wydała, nabijając się na mojego potwora. Naturalnym i oczywistym skutkiem takiego stanu rzeczy było stwardnienie i znaczne zwiększenie rozmiarów mojego zwierza, który, nic sobie nie robiąc z powagi sytuacji (a ćwiczenia trwały!), stał w najlepsze i ani myślał się uspokoić. Na całe szczęście, nie byłem wzywany do tablicy. Już myślałem, że te zajęcia miną w miarę ulgowo...
– Czy kolega Krzyś zgadza się z rozwiązaniem koleżanki? – głos Arletty brutalnie wyrwał mnie z zamyślenia.
Rzut oka na wyniki. Mój był zupełnie inny. Po d**gim rzucie miałem pełną jasność. Już w d**gim przekształceniu koleżanka się rąbnęła i nie wiadomo skąd wyskoczyło kilka ciekawych, aczkolwiek nadmiarowych i raczej niepożądanych rzeczy, a kilka niewątpliwie mniej ciekawych, lecz niezbędnych zniknęło w niewyjaśniony sposób. Wskazałem miejsce, w którym koleżanka rozwinęła własną radosną twórczość i, czego mogłem się spodziewać, powędrowałem do tablicy.
Koleżanka wróciła na miejsce, a mnie tak wciągnęło ponowne rozwiązywanie zadania, że z matematycznego transu wyrwał mnie dopiero zgrzyt zamka. Rozejrzałem się i zobaczyłem pustą salę. I Arlettę, idącą ku mnie od drzwi. Z jej twarzy przebijało oczekiwanie. Na pieszczoty. Moment zespolenia. Chwilę, w której osiągniemy szczyt. W której trysnę na nią lub w ...