Helena
Data: 08.09.2019,
Kategorie:
Dojrzałe
Fetysz
Autor: tropania
6:30 – jak codziennie budzik w komórce żony wyrwał nas ze snu. Żona wstała, ja jeszcze chwilę poleżałem, ale w końcu musiałem się zebrać w sobie. Spaliśmy nago, więc założyłem szlafrok i wyszedłem na balkon zapalić. Później wstawiłem czajnik na gaz i przejrzałem w telefonie wiadomości. Zawsze rano ich trochę było i głównie były to memy od znajomych płci obojga. „Poczta” – to był SMS z wydawnictwa. Umówiłem się z nimi, że jak będą mi przysyłać książkę do korekty, to mają mnie informować telefonicznie, ponieważ na swoją skrzynkę zaglądałem raz na tydzień i głównie po to, aby wywalać spam. Czasem zdarzały się ciekawe książki, ale najczęściej były to romansidła nie do przetrawienia. Tam, gdzie trzeba było płakać, ja się śmiałem sam do siebie. Poprawiałem te literówki, bo ich było najwięcej. Czasami zdarzały się zdania, w których zupełnie nie było wiadomo o co chodzi i w erracie zaznaczałem, że to musi poprawić autor. Odpaliłem lapka, zalałem sobie kawę i otworzyłem pocztę.
- Następna książka – powiedziałem do żony.
- Super – odpowiedziała i dokończyła swoją kawę. Dycha za stronę robiła na niej wrażenie.
W załączniku tradycyjny plik Worda. Ściągnąłem go na dysk. Żona się już szykowała do wyjścia. Buziak na pożegnanie i zamknąłem za nią drzwi. Wróciłem do kompa i otworzyłem plik – „Mary na wrzosowisku”, już tytuł wycisnął mi z oka łezkę na myśl o tych debilizmach, przez które będę musiał przebrnąć.
„Nie, pierdolę, tego się nie da na trzeźwo” – pomyślałem. Ubrałem ...
... się i poszedłem po flaszkę. Nie mogę napisać marki, ale cytrynowa i robiłem sobie z wodą pół na pół. Wróciłem szybko, sklep miałem pod domem. Wchodząc do naszej klatki w oczy rzucił mi się pęk kluczy w skrzynce pocztowej numer 9. Zamknąłem tę skrzynkę i zabrałem klucze ze sobą. Wszedłem do mieszkania, postawiłem flaszkę na blacie razem z kluczami i na kartce napisałem odręcznie: „Klucze zostawione w zamku skrzynki na listy są do odbioru pod 33. Pozdrawiam.”
Zjechałem windą na d**gie piętro, zostawiłem kartkę w drzwiach i wróciłem do siebie. Zrobiłem sobie drinka i zacząłem czytać. Okazało się, że Mary to nie imię, ale mary. Niby horrorek głupkowaty, ale dało się to nawet czytać bez odruchów wymiotnych.
Po trzydziestu stronach usłyszałem pukanie do drzwi. Kupiłem to mieszkanie po rozwodzie i podczas remontu wywaliłem dzwonek razem z częścią kabla. Od razu wizualnie było lepiej i postanowiłem nie montować żadnego dzwonka. Wstałem i otworzyłem drzwi.
- Dzień dobry – powiedziała do mnie kobieta w wieku 70-80, ale i tak wyglądała jakby młodziej. Miała urzekającą twarz, nie wiem co konkretnie, ale urzekającą.
- Dzień dobry – odpowiedziałem i zajarzyłem. Sięgnąłem po pęk kluczy leżący za mną na blacie i jej podałem.
- Matko, dziękuję, że też się jeszcze zdarzają uczciwi ludzie - powiedziała.
- Wie pani co? W moim przypadku nie może inaczej być, byłem gliniarzem, teraz jestem na emeryturze – powiedziałem.
Patrzyła na mnie i widać po niej było, że trochę ją ...