1. Helena


    Data: 08.09.2019, Kategorie: Dojrzałe Fetysz Autor: tropania

    ... zatkało.
    
    - Zapraszam na kawę, albo herbatę, co tam sobie pani woli – wypaliłem z nadzieją, że się zgodzi. Chciałem się jej przyjrzeć dłużej i zdefiniować swoje urzeczenie.
    
    - Aaa, co tam będę sama w domu siedzieć, jak mogę pogadać z tak sympatycznym sąsiadem – powiedziała po chwili zawahania i przepuściłem ją w drzwiach. Torbę z jakimiś zakupami położyła pod wieszakiem.
    
    - Proszę nie ściągać butów, dzisiaj jest piątek, a ja sprzątam w soboty – powiedziałem.
    
    Sąsiadka weszła do mieszkania, jej czółenka stukały o panele, a ja byłem pod wrażeniem rozmiaru jej stóp – króciutkie i wąziutkie, rzadko się takie widywało.
    
    - Wywalił pan ścianę? – zapytała. Chodziło o ścianę między kuchnią a pokojem.
    
    - Tak, nie była to ściana nośna, więc nie musiałem nawet pytać spółdzielni o zgodę – odpowiedziałem.
    
    - A nam powiedzieli remonciarze dwadzieścia lat temu, że się nie da, dziadostwo panie sąsiedzie, na każdym kroku dziadostwo – dokończyła zdanie i usiadła w fotelu. Jej wzrok padł na laptop i szklankę obok.
    
    - To kawa, czy herbata? – zapytałem – może być jeszcze drink – dodałem widząc jej wzrok na szklance.
    
    - To może jednak drinka, od dziesięciu lat nie wypiłam nic mocniejszego – powiedziała.
    
    - Proszę – powiedziałem podając jej drinka. „Wdowa” – pomyślałem widząc obrączkę na lewej dłoni – „I na dodatek pamiętająca” – dokończyłem myśl.
    
    - Co pan robi w takiej ciszy? – zapytała – zazwyczaj ludzie mają włączony telewizor, albo radio… - zawiesiła głos.
    
    - Teraz ...
    ... akurat korekty różnych książek – powiedziałem sącząc drinka.
    
    - O! To bardzo ciekawe – ożywiła się.
    
    - Proszę mi uwierzyć, ale nie zawsze – na widok jej zdziwionego spojrzenia dodałem – takie bzdury się zdarzają, że tylko płakać.
    
    - A wie pan? Mój mąż też był milicjanto-policjantem, zmarł, to już dziesięć lat będzie…
    
    Doskonale znałem milicjanto-policjantów. Z nimi dało się wszystko, nie to co dzisiaj z tymi nowymi obesranymi przełożonymi. Sączyłem drinka i patrzyłem na jej twarz.
    
    - Przepraszam, Grzegorz jestem – przedstawiłem się wkurwiony na samego siebie, że dopiero teraz.
    
    - Helena – odparła.
    
    Siedzieliśmy tak pół godziny do końca drinków. Zrobiłem następne i wysłuchałem opowieści o połowie życia pani Heleny. Tak opowiadała i opowiadała i znowu opowiadała, że nagle do mnie dotarło, co mnie urzekło w jej twarzy: dobroć. Po stokroć dobroć. Wkurzyłem się na siebie, że nie dotarło to do mnie od razu, bo takie sprawy rozpoznawałem zawsze bez pudła, ale może cała ta sytuacja mnie trochę rozproszyła.
    
    I dotarło też do mnie, że musi być strasznie wygłodzona.
    
    Ostawiłem szklankę, wstałem i uklęknąłem przed panią Heleną. Pocałowałem jej gołe kolana. Odstawiła szklankę i zamiast protestu poczułem jej dłonie na mojej głowie. Powoli po udach wędrowałem ustami w stronę cipusi. Cellulit nie był jakiś szczególnie odpychający. Wsunąłem dłonie pod spódniczkę liżąc uda coraz wyżej i zbliżając się językiem do pachwin.
    
    - Chcesz mnie tam pocałować? – zapytała.
    
    - ...