1. Durnota (I)


    Data: 05.12.2022, Kategorie: bez seksu, praca, Autor: Lantja

    ... porównać w tej chwili Katję do jakiegokolwiek zwierzęcia to zdecydowanie byłby to rosomak w śnieżnych zaspach. Potargane futro, przygłupie spojrzenie, lekka dezorientacja w terenie.
    
    - O.
    
    Przerwa. Próba druga
    
    - Ja najmocniej przepraszam Panie Barowski
    
    - Bobrowski
    
    - Bobrawski - zapamiętywanie nowych wyrazów to nie była mocna strona Katji - chętnie zapoznam pana ze szczegółowymi danymi, będzie pan jednak tak uprzejmy i pozwoli, że najpierw spalę się ze wstydu?
    
    - Obawiam się, że jest pani dla mnie w tej chwili zbyt cenna żebym mógł do tego dopuścić. Proponuję skupić się na projekcie i zapomnieć o całej sprawie i zapomnieć o tym nieporozumieniu - powiedział lekko zdezorientowany, ale i - ku własnemu zdziwieniu - rozbawiony
    
    - Stanowczo popieram pana stanowisko panie Bibarowski. Chętnie z panem pojadę muszę tylko wyciągnąć sukienkę z bagażnika. - Katja była prawdopodobnie jedyną na świecie osobą, która przewoziła sukienki warte kilka tysięcy złotych w plastikowych workach na śmieci.
    
    - Z bagażnika?
    
    - Później to wytłumaczę.
    
    Gdyby rosomaki nie miały buzi porośniętej futrem byłyby zapewne czerwone jak burak. Zupełnie jak Katja w tej chwili.
    
    Pięć minut później przystojny niebieskooki łamacz serc i średnio ogarniająca sytuację pani wiceprezes z niebieskim workiem na śmieci upchniętym pod kolanami mknęli przez powoli kołysane do snu miasto.
    
    - Może opowie mi pani coś o sobie zanim przejdziemy do omawiania głównego konceptu?
    
    - Ja? A co chciałby pan ...
    ... wiedzieć?
    
    - Znam już Pani osobliwy stosunek do materiałów biurowych i drogich ubrań... - Katja poczuła właśnie, że osiągany przez nią poziom zaczerwienienia może wywołać raka lub groźne choroby skóry.
    
    - Mieliśmy o tym nie rozmawiać - powiedziała nadal speszonym tonem
    
    - Przepraszam, ma Pani rację. Intryguje mnie tylko, jak to się stało, że kobieta jeżdżąca jaguarem walnęła swoją suknię koktajlową do plastikowego wora.
    
    - Nie chce pan wiedzieć.
    
    - Ależ nalegam.
    
    - Ale z pana uparciuch... To przez Rodzynka - rzuciła pod nosem, mając nadzieję, że jej towarzysz, szczęśliwym zbiegiem okoliczności, okaże się akurat głuchy na jedno ucho.
    
    - Przez, co? - Od kiedy Katja przekroczyła próg jego samochodu poważny wyraz twarzy szanownego pana Konrada zmieniał się z minuty na minutę. Od dawna nie czuł się tak swobodnie w niczyim towarzystwie. Miał wrażenie, jakby ta wysoka, urodziwa niewiasta siedząca na siedzeniu obok paliła głupa co chwilę tylko po to, żeby poprawić mu humor. Właściwie w niczym nie przypominała tej nudnej, surowej bizneswoman, którą poznał przecież zaledwie 20 minut temu. Naprawdę zaczynał ją lubić.
    
    - Opiekuję się kotem po zmarłej sąsiadce. Rodzynek sika gdzie popadnie, więc musiałam ukryć i zabezpieczyć sukienkę. Widać biedaczek nie czuje się jeszcze oswojony z nowym otoczeniem - dodała jakby lekko zamyślona.
    
    - Przykro mi z powodu sąsiadki.
    
    - Zupełnie niepotrzebnie. Stara raszpla przeżyła 104 lata, a w zeszłym miesiącu zepsuła mój ulubiony ...