Sesja z SB (1/2)
Data: 19.02.2023,
Kategorie:
Sex grupowy
Tabu,
BDSM
Autor: eksperyment
Luty 1982 roku, stan wojenny. Studentka SGPiS zostaje zatrzymana przez SB, pod zarzutem współpracy z opozycją. Po trzydziestu sześciu latach opowiada, w jaki sposób była przesłuchiwana.
Zatrzymanie
Luty 1982 roku, stan wojenny. Wychodziłam ze swojego mieszkania na Saskiej Kępie na trening łyżwiarstwa figurowego do Torwaru. Później miałam spotkać się z grupą opozycjonistów.
Na ulicy podeszło do mnie dwóch panów. Wyglądali przeciętnie, byli w ciemnych płaszczach i czapkach. Obok stał biały polonez.
– SB – odezwał się jeden z nich, pokazując legitymację. – Pani pozwoli z nami.
Zostałam wepchnięta do samochodu. Byłam zaskoczona i nie protestowałam. Ruszyliśmy.
„Rodzice są szanowanymi wykładowcami Uniwersytetu i Politechniki, najlepszych warszawskich uczelni…” – spięta próbowałam pocieszać się w myślach. – „Będzie dobrze.”
Studiowałam na 3 roku SGPiS. Tak wtedy nazywała się SGH. Od połowy grudnia 1981 roku należałam do Niezależnego Zrzeszenia Studentów. NZS było studenckim odpowiednikiem Solidarności i po wprowadzeniu stanu wojennego zostało zdelegalizowane, a część działaczy aresztowano. Na mojej uczelni prowadzona była jednak działalność podziemna.
Nie byłam związana z nikim i jako studentka bez stałych obowiązków mogłam kontaktować się z wieloma ludźmi. Odpowiadały mi założenia ideowe tej organizacji. Byłam aktywna, parę razy zajmowałam się kurierką.
Czasami przechowywałam u siebie urywających się działaczy. Pomagałam im odstresować się, zwykle przy ...
... użyciu ust oraz dłoni. Kilka razy sypiałam wówczas z […], jednym z późniejszych ministrów. Poza nim miałam i innych kochanków. Robiłam na nich wrażenie urodą i inteligencją. Już wtedy znałam języki obce, angielski i francuski, dzięki ojcu, który przywiązywał do tego ogromną wagę i urządzał mi konwersacje.
Kilkunastu studentów wiedziało, że mam bibułę, podziemne gazety i książki. Odbierali bibułę ode mnie. Poza tym nie miałam już żadnych grzechów.
„Szybko mnie namierzyli… Ciekawe jak?” – myślałam. – „Jak dobrze, że nie mam ze sobą nic trefnego.”
Obaj funkcjonariusze traktowali mnie obojętnie. Jechaliśmy kilkanaście minut aż zatrzymaliśmy się pod Pałacem Mostowskich, główną komendą MO.
Wprowadzili mnie do środka.
– Kogo macie? – spytał oficer dyżurny.
– Taka poza ewidencją – odpowiedzieli.
Bez dalszych pytań ruszyliśmy do przodu. Prowadzili mnie długim ciemnym korytarzem, potem schodami zeszliśmy do piwnic. Ciągnął się przede mną korytarz z licznymi żelaznymi drzwiami.
„Cele” – pomyślałam.
Wprowadzili mnie do jednego z pomieszczeń. Okazało się że jest to pokój przesłuchań. W środku znajdowało się biurko, za którym siedział funkcjonariusz w cywilu. Po d**giej stronie stał drewniany taboret, na którym mnie podsadzili. Następnie opuścili pomieszczenie.
Przesłuchanie
Oficer śledczy rozpoczął procedurę. Pierwsze pytania standardowe, imię, nazwisko i wiek. Potem zaczęły się właściwe pytania.
– Z kim działasz? Kto się u ciebie zatrzymuje? Gdzie jest ...