1. Niemoralna propozycja (IV)


    Data: 02.05.2023, Kategorie: Oral auto, BDSM Autor: historyczka

    ... pieścić jądra starego…
    
    Jest wniebowzięty.
    
    - O żesz kurwa! Kurwaaaa!
    
    Wtedy próbuję lizać językiem i ssać jednocześnie… Nie jest to łatwe, oj nie jest, ale… nauczyłam się tego, gdy spotykałam się z pewnym wymagającym panem prezesem... Każda randka... każde spotkanie w jego biurze zaczynało się od namiętnego loda. Pamiętam, jak czasami musiałam klęczeć pod biurkiem... A ten drań wymagał mojego olbrzymiego zaangażowania.
    
    Dlatego teraz, chyba całkiem nie zgorzej, mi się udaje.
    
    Najwyraźniej tak, bo Antoni wariuje.
    
    - Aaaa! Aaaa… Nigdy nie miałem tak… opierdalanego kutasa! Nawet żadna jebana kurew mi tak nie robiła! Aaa!
    
    Moja głowa pracuje: góra - dół. Góra - dół! Coraz szybciej.
    
    Przeczuwam się, że zaraz się spuści. Ale co tam. Chcę, by był maksymalnie zadowolony.
    
    Bardziej już się nie da podnosić tempa. Mimo pracy głową staram się utrzymywać z nim kontakt wzrokowy. Niech widzi moje oczy. Pewnie dostrzega w nich oddanie?
    
    Pan kierownik sapie… nie, dyszy! Wreszcie wyczuwam jego punkt kulminacyjny. Spełnienie. Antoni krzyczy:
    
    - Aaaaaa!
    
    Potężna lawa wlewa mi się do ust. Domyślam się, czego może ode mnie oczekiwać. Połykam jego nasienie. Ssąc, połykam wszystko.
    
    Na koniec, nawet wtedy nie tracąc kontaktu wzrokowego, językiem zlizuję resztki spermy z jego męskości, szczególnie dokładnie omiatając żołądź.
    
    Antoni długo nie może ochłonąć. Najpierw sapie, potem jeszcze jakiś czas ciężko oddycha.
    
    - Jak dobrze, że cię dorwałem w swoje łapska! Jak dobrze, że się zgodziłaś mi dawać... Jak dobrze, że potrafisz obciągać tak mistrzowsko, jak zawodowa kurwa!
    
    A ja biedna milczę. Bo co mogłabym powiedzieć? Ale nadal patrzę się mu prosto w oczy.
    
    Czy zdradzają one mu to, co czuję i myślę? O nie! Tak nie może być! Miałby wiedzieć, że ta przedziwna i upokarzająca sytuacja podnieca mnie?!
    
    Że podnieca, jak cholera...
«123»