WSPOMNIENIA ŚLICZNEJ SUCZKI
Data: 30.05.2023,
Kategorie:
BDSM
Trans
Autor: akanah
... w gardło. Pani patrzyła. Jak coś robiłyśmy nie tak to zwracała nam uwagę i uczyła jak należy to robić prawidłowo. Kasia poiła mnie swoim cudownym soczkiem. Wylizywałam wszystko dokładnie. Kasia robiła się spokojna i wracał jej dawny wigor. W innym wypadku ja pochylałam się mocno na stojaka lub, jeśli było drzewo, łapałam się nisko za nie. Kasia podnosiła mi sukienkę na plecy i opuszczała moje i swoje majteczki. Wyjmowała z mojej torebki, zawsze tam miałam, co potrzeba, szczególnie żel do cipki i kondony w rozmiarze Kasi, kondona i podawała Pani. Pani najpierw badała moją cipkę. Jak była za sucha to smarowała. Następnie robiła masaż kutasa Kasi i nakładała kondona. Dawała znak i Kasia wchodziła we mnie. Ja zachowywałam się głośniej niż Kasia, czując ulubionego Kutasa walącego mnie w brzuch lub wchodzącego w kiszkę. Wśród skamlania i jęków potrafiłam krzyczeć „Kasiu, Kasiu”. Jak było za głośno ta Pani przerywała stosunek i napominała mnie. Również i tu Pani Krystyna uczyła nas i korygowałam błędy. Zawsze coś było do poprawki. Gdy ciepły strumień soczku Kasi wypełnił kondona wtedy obie zamierałyśmy i było cudownie. Bardzo rzadko Kasia ruchała mnie bez kondona, dlatego, że potem, aby nie ciekło mi po udach musiałam nosić podpaskę lub wkładać duży korek lateksowy. Uspokojone i uśmiechnięte wracałyśmy na ścieżkę do Pana Piotra. Po spacerze szliśmy na lody do kawiarni pod parasolkami w parku. Potem wracałyśmy do domu. Takie imprezy miały miejsce przeważnie w weekendy, gdy Pan ...
... i Pani mieli wolne i z reguły, gdy my z Kasią miałyśmy przerwę w nauce. W ciągu roku nauki tez się spotykałyśmy często, ale my dzieliłyśmy czas z nauką a Oni z pracą.
XV. NAGRODY I KARY
Kiedyś wspomniałam, a może nie, nasze wzajemne relacje moje z Panem, Kasi z Panią były bardzo bliskie, ale opierające się na niecodziennych zasadach i regułach niż zwykle to bywało. Owszem jak każda suczka ja należałam do Pana, Kasia do Pani. Nosiłyśmy obroże na szyi, jako znak dla innych, że należymy do kogoś. Miałyśmy całą kolekcje tych obroży. Niektóre proste, zwykłe, surowe. Inne bardziej wyrafinowane, eleganckie. A znowu inne poskramiające, przeważnie z kolcami, zaciskające się. Oczywiście do każdej z nich można było przyczepić smycz. Czasami, gdy za bardzo oddalałyśmy się, wtedy chodziłyśmy na smyczy. Obroże taką czy inną nosiłyśmy zawsze, niezależnie od miejsca. Nawet do spania. Obroża nie tylko była znakiem zewnętrznym, ale oddziaływała na nas psychicznie, zmuszając nas do pamiętania ciągłego, czym jesteśmy. Prócz obroży nosiłyśmy na szyjach luźną biżuterię srebrną lub korale. Tylko Opiekunowie mieli do nas nieograniczone niczym prawo. Między innymi prawo do karania i nagradzania. Nikomu innemu nie wolno było nas karać. Należało przewinienie zgłosić Panu lub Pani i On/Ona i tylko, ustanawiali wysokość, rodzaj i dotkliwość kary, czas i miejsce wykonania a także oni ją wymierzali. Oczywiście, jeżeli uznali zachowanie którejś z nas za nieodpowiednie. Nigdy nie padało określenie ...