Kolekcja niewolnic Sanderssona
Data: 02.10.2023,
Kategorie:
BDSM
Autor: Anatol Sandersson
... zdążymy.
Mulatka
Sandersson siedział na fotelu w niewielkim pokoju i sączył kawę. Przed nim stała od jakiegoś czasu Tara i cierpliwie czekała. Zgodnie z jego życzeniem, kobieta została do oględzin odpowiednio przygotowana. Zdjęto z niej biżuterię, wszelkie obroże, łańcuszki, kolczyki, usunięto makijaż. Była naga, bosa, słowem, na tyle na ile pozwalały okoliczności – naturalna. Przyglądała mu się znudzona, bez większych emocji. Nie był dla niej ani pierwszym, ani ostatnim tego dnia. Nie wyglądała zresztą na kogoś, kto zaprząta sobie głowę snuciem refleksji. Była niewolnicą, dziwką, wytrenowaną do wypinania się każdemu kto akurat miał do niej jakieś prawo. Wiedziała, że jest ładna, zatem uważała za rzecz zupełnie naturalną, że faceci i kobiety gapią się na nią, (przy czym kobiety raczej nienawistnie, w odróżnieniu od maślanych oczu panów) a jej właściciele, w zamian za uległość i usługi seksualne traktują ją nie najgorzej: karmią, myją i dają dach nad głową. To zdawało się Tarze wystarczać, zwłaszcza że jej „praca” była przyjemna. W gruncie rzeczy lubiła wzbudzać pożądanie, uwielbiała to uczucie kiedy krew zaczyna szybciej krążyć, oddech przyspiesza i puszczają wszelkie hamulce. Lubiła przekraczać granice a im bardziej je przesuwała, tym bardziej chciała próbować dalej, bez względu na konsekwencje. Osoba, z którą te granice przekraczała zwykle była jej obojętna. Czasami mężczyzna, który korzystał z jej ciała wzbudzał w niej wstręt. Zmuszała się wtedy do jeszcze ...
... większej uległości. Im bardziej czuła się zredukowana do roli mięsa, tym większą czerpała z tego przyjemność. Sandersson tego oczywiście nie wiedział. Mógł się domyślać, ale w gruncie rzeczy niewiele go to obchodziło. Widział, że stojąca przed nim niewolnica była bezsprzecznie piękna. Kształtne, nie za duże stopy (rzadkość u Murzynek i Mulatek), smukłe, nie za chude nogi, krągłe biodra, ładnie wysklepiony, płaski brzuch, jędrne, pełne piersi z wielkimi brodawkami wokół sutek, długa szyja, lekko wystające kości policzkowe, pełne usta, orzechowe oczy i burza czarnych loków – wszystko to wyglądało nad wyraz smakowicie. Dla Sanderssona była tylko ładną rzeczą. Może inwestycją, bo jej wartość jeszcze przez jakiś czas mogła rosnąć, dopóki nie wystąpią pierwsze oznaki starzenia bezlitośnie eksploatowanego organizmu. Interesowało go, jak ta rzecz się pieprzy, czy jest chętna, czy marudzi, czy jest wąska, a jak głęboko bierze do ust. Niespiesznie odłożył filiżankę i podniósł się z fotela. Podszedł do niej i położył jej dłonie na piersiach. Tara automatycznie, wyprostowała się, wypięła biust, a jej twarz nawet nie drgnęła, wzrok błądził gdzieś po ścianach. Jedyną reakcją były twardniejące sutki. Opuścił dłonie przesuwając po jej biodrach i brzuchu, wyczuwał chłodną skórę, gęsią skórkę i stojące włoski. Gdy już trzymał ją za biodra, ona – znowu nie zwracając na niego większej uwagi – rozstawiła szerzej nogi. Jej cipa, świeżo wygolona, z wąskimi wargami i niedużą łechtaczką była zapraszająco ...