1. Czas grozy (IV). Prawo pierwszej nocy


    Data: 30.11.2023, Kategorie: prawo pierwszej nocy, dziewictwo, Brutalny sex średniowiecze, Autor: historyczka

    ... znaleźć lokum…
    
    Podeszła do rycerza i uklękła przed nim. Sama ujęła jego męskość i objęła ustami, po czym przeniosła swój wzrok z jego kroku na twarz. Twarz wykrzywioną w dziwnym grymasie. Świadczącym o niezwyczajnej ekscytacji.
    
    Jon pozwolił tylko przez chwilę, by ssała i lizała językiem obiekt w swej buzi. Potem władował się swą dzidą głęboko. Działał rzeczywiście jak w amoku. Począł pieprzyć usta tej wytwornej damy, niczym piczę pospolitej dziewki lekkich obyczajów.
    
    Ostro, szybko, bezkompromisowo.
    
    Marthę podniecało chwackie działanie junaka. Jednak gdy zaczął wbijać się w jej gardło, traciła oddech.
    
    Próbowała się uwolnić, lecz nadaremno. Rycerz bezpardonowo chwycił jej głowę i nadal, jeszcze silniej, pakował w nią swą męskość.
    
    - Anielskie usteczka! Muszę się w nie spuścić!
    
    Dławiąca się dużą główką Martha, marzyła już, by wytrysnął. Tak chciała móc już swobodnie oddychać.
    
    Jon jęknął. Do gardła Marthy począł pompować niemałą dawkę spermy.
    
    Kobieta ucieszyła się zrazu z finału, ale zatrwożyła, gdy dalej nie puszczał jej głowy. Czekał aż połknie jego nasienie w całości.
    
    Jednak zakasłała. Strumień białej substancji trysnął na wytworną suknię damy i jej obfite piersi.
    
    ***
    
    Marthcie nie było dane wyspać się tego dnia.
    
    Niewiele minęło pacierzy, gdy w jej skromnej komnacie zagościło dwóch posłańców.
    
    - Szykuj się pani. Sam młody książę cię wzywa!
    
    Martha, na wpół śniąc, popatrzyła na schludnie odzianych jegomości.
    
    „Ani chybi, dworzanie. Od ...
    ... tego grubasa…”
    
    - W jakimże to celu?
    
    - Wielmożny Theodor sam raczy ci to wyjawić.
    
    - Zatem opuśćcie panowie moją komnatkę… nie chcecie azali bym się przy was odziewała…
    
    „A pewnie, huncwoty, żebyście chcieli, żebym przy was poświeciła gołym zadkiem… a już na pewno cyckami…”
    
    Jeden z typów już chciał rzec co sprośnego, bo aż mu się chytrze zaświeciły oczka, ale tylko machnął ręką, po czym obaj wyszli.
    
    Martha nie mogła, z wiadomego powodu, założyć najelegantszej ze swych sukni, ale miała w kuferku nie mniej wytworną, białą.
    
    „Czy to się aby dobrze nie składa, że kiecka jest w kolorze czystości? Ten psubrat, Theodor snuje mrzonki o pierwszej nocy… czyżby to miało być celem mego wezwania? Czyżbym miała zostać nałożnicą i księcia i jego syna? A co powiedzą te łapserdaki, jeśli ich spytam?”
    
    Mimo, że zmęczona i niewyspana, Martha szła między dwoma dworzakami, wytwornie, jak na damę przystało, z gracją stąpając po kocich łbach dziedzińca.
    
    - Zacni panowie nie zdradzą nic, to wiem, ale dyskretnej białogłowie możecie cień jeno rzucić, co ją czeka u możnego Theodora…
    
    Pachołki zaśmieli się tylko, zrazu nic nie mówiąc. Potem jeden, ten sam, co w komnacie sprośnie się gapił, wyszeptał.
    
    - A pomyśl pani, do czego takiemu wybrednemu panu, o wyszukanych gustach, taka urodziwa niewiasta może być potrzebna? Ha ha!
    
    „No tak… do łoża! Jeno do łoża! Tego nie musisz dopowiadać chłystku.
    
    Ach! Biedna ze mnie białogłowa. Wymęczą mnie ci książęta. Wymęczą!”
    
    Theodor już ...
«1234...11»