-
Formuła
Data: 18.12.2023, Kategorie: Hardcore, Laski Oral Autor: Sylwunia
... kawa. Kubek nie parującego już napoju, a nad jego krawędzią jego niebieskie oczy. - Dziękuję. – Nie zamierzałam nawet zakrywać się materiałem. Nie czułam wstydu, po prostu było mi dobrze. Wgryzłam się w kanapkę nie tracąc kontaktu z jego źrenicami. Nic nie mówił, tylko patrzył z lekkim uśmiechem. - Co teraz? – spytałam z pełnymi ustami. - Teraz ciąg dalszy – odparł zagadkowo. – Zjedz i ruszamy. Zadzwoń wcześniej do rodziców. – Wskazał na leżący obok mnie telefon. W łazience malując się, przygotowywałam co powiem mamie. - Cześć mamuś. – Patrzyłam na swoje odbicie w lustrze. Oczy mi błyszczały, no i te rumieńce. Feliks stał za moimi plecami, bawiąc się puklem włosów. Przyjemna i uspakajająca pieszczota, wiedziałam jednak, że mnie pilnuje. Ot, skorzystaliśmy z siebie nawzajem. Żadna to podstawa dla zaufania, czy dłuższej znajomości. - Mamuś, wypadło mi coś i nie mogę być dzisiaj. – Było mi głupio, że ją okłamuję. – Nic się nie stało. Po prostu szef zadzwonił właśnie, że mam jechać na dwudniowe szkolenie za kolegę, który się pochorował. Mama zmartwiła się i ucieszyła zarazem, czym mnie zaskoczyła. Przyznała się, że byli zaproszeni do znajomych na ten weekend, ale nie chcieli mnie zawieść. Boroki moje. Obiecała, że wezmą z sobą Pućkę. Uściskałyśmy się przez słuchawkę, życząc sobie nawzajem dobrej zabawy. Prawie uwierzyłam w to co mówię. - Daj telefon – szepnął mi do ucha. Oddałam posłusznie, pobudzona już samym jego szeptem. - ...
... Będę czekał przy recepcji. – Uśmiechnął się i ubrał płaszcz. – Nie zgub proszę drogi. Zbierałam porozrzucane w łazience kosmetyki, zastanawiając się, czy dała bym radę uciec. Za oknem jest las, nie mam telefonu, ani pieniędzy. Mogę spróbować i pogorszyć swoją sytuację, jeśli mi się nie uda. Muszę poczekać na lepszą okazję. Tylko, czy ja chcę uciekać? Ruszyliśmy w milczeniu, Feliks prowadził. - Kiedy mi powiesz? – Wróciłam do tematu. Milczał przez chwilę, a po chwili zaczął szukać czegoś w wewnętrznej kieszeni płaszcza. Wyciągnął długopis i podał mi go. Patrzyłam zdumiona z mało inteligentnym wyrazem twarzy. - Długopis?! – Tym wyrazem zadałam pytanie. - Rozkręć go ostrożnie – mówił cichym głosem. Wewnątrz długopisu była szklana fiolka z jakimś kolorowym proszkiem i chip, czy jakieś inne elektroniczne ustrojstwo. - To nowy lek i jego receptura. – Wyjaśnił. – Muszę to dostarczyć w pewne miejsce i dopilnować, by po drodze nie zmieniło właściciela. - I do tego ci jestem potrzebna? – Zdumiałam się. - Musiałem zgubić ogon, udało mi się to dopiero na parkingu. Ty wydałaś mi się do tego idealna i nie myliłem się. Jutro wrócisz do domu, a ja zniknę z twojego życia. Powinnam się uspokoić, ale w tej chwili nie chciałam, żeby zniknął z mojego życia, tak po prostu. - Pewien młody naukowiec wymyślił coś, co chce kupić kilka potężnych koncernów farmaceutycznych, ale on tego nie chce sprzedać. Chce to dać organizacji, która opatentuje lek, a za ...