Daniel... (I)
Data: 24.10.2019,
Kategorie:
Trans
Sex grupowy
Autor: Betesda
... drzwiczek zapatrzony we mnie. W czasie jazdy zbyt często zerkał w lusterko, obawiałem się... Nie, muszę kontrolować - obawiałam się, że spowoduje wypadek.
To wszystko i lekkie zdenerwowanie przed spotkaniem i zapamiętane zdjęcie. W podbrzuszu obudził się jakiś rój motyli czy co... Jak niesfornego psiaka chciałam uderzyć swojego kutasa, kutaska, kutasika. Żeby nic głupiego nie przyszło do głowy (główki?).
Nie wspomniałam. zabezpieczyłam się przed jego wilgotnymi pomysłami. I dobrałam takie majteczki, żeby raczej rósł między udami a nie jak lanca rozpychał na przedzie sukienki.
W progu Oni. Anna... czy tak wyglądają anioły lub mityczne bóstwa u stóp Olimpu. Zdjęcie niczym, marną, nieudolną podróbką. Siłą powstrzymałam się, gdy przytuliła mnie do siebie całując w oba policzki. Już, już zatrzymałabym jej usta. Pachnące włosy musnęły moje wargi. Poczułam przez materiał obu sukienek jej piersi. Wydało mi się, że jej brodawki natychmiast stwardniały. A może mi się nie wydawało? Moje były tak twarde, że mogły służyć do szlifowania diamentów. Na szczęście nikt nie zauważył.
Czyżby? To spojrzenie Anny, ujęcie pod ramionami.
Robert tez się przytulił, ostrożnie, po męsku z obcą kobietą. Powiedziałabym ciacho. Tylko co on nosi w kieszeni spodni na przyjęciu we własnym domu. E-papierosa? Ciut chyba za grube i ciut za elastyczne. Nie przyjrzałam się dokładnie.
Oboje oprowadzili mnie po domu, przedstawili paru znajomym, podali szampana. Niepotrzebnie, ja już byłam pijana z ...
... podniecenia. Kontrolowałam się to prawda. Nic nie kojarzę, nic nie pamiętam. Tylko jej ramie, jej biodro, zarys piersi, ust, włosy. Ale... jakoś kusiło mnie, żeby w jego spodniach odnaleźć.
W głębi zazdrość. Taka wulgarna. Że Robert bezkarnie może pieścić boskie ciało Anny, lizać jej muszelkę, wwiercać się w nią, miętosić piersi. A z drugiej strony zazdrościłam, że Anna tyle zabaw może uskutecznić z jego szablą. Przystojny był niego mężczyzna, ale moje myśli krążyły wyłącznie wokół jego członka.
Jakoś do siebie doszłam, znormalniałam, włączyłam się do towarzyskich rozmów, żartowałam... Kątem oka wodząc za Anną i Robertem. Mały oczopląs, bo rozdzielili się i bawili gości w różnych zakątkach salonu.
Podjęłam decyzję. Które wyjdzie pierwsze do ogrodu - idę.
I ujrzałam. Do drzwi prowadzących w ciemność ogrodu a jednocześnie z uśmiechem patrząc na mnie i lekko zapraszającym gestem dłoni... wyszła Anna. Odstawiłam kieliszek, przeprosiłam rozmówców i udając, że nic - pofrunęłam za nią do ogrodu.
Czekała na początku alejki, na skraju między światłem z pokoju a ciemnością ogrodu. Bogini, anioł. Wzięła mnie pod rękę i ruszyłyśmy w ciemność. Mówiła ciekawie o firmie, o sobie, o dzieciństwie. Słuchałam nie słuchając. Zdało mi się, że wszystkie ptaki tego świata zleciały się do ogrodu i każdy swoim głosem ale wspólnie jedną melodie śpiewają. Głos Anny jak dźwięki harfy... Jej zapach... żaden ogród pełen orchidei tak pięknego i namiętnego zapachu nie rozlewa. Traciłam dech, ...