1. Daniel... (I)


    Data: 24.10.2019, Kategorie: Trans Sex grupowy Autor: Betesda

    ... falowało jak wzburzony ocean. Jej pieśń rozkoszy brzmiała jak hymn. Pełna uniesienia, tęsknoty, nadziei.
    
    Moje palce wniknęły w jej jaskinię rozkoszy. Żaden aksamit, żadna gładkość i puszystość tak doskonałą, tak ciepłą, tak rozkoszną. Dotarłem, dotarłem palcami do tego miejsca, którego nie ma, a gdy je znajdziemy, jest miejscem wszystkiej rozkoszy i żądzy.
    
    Ciało Anny wiło się, unosiło, opadało. Moje dłonie skąpane w wilgoci jej soków. Zaczęła się uspokajać. lecz w uniesieniu jej dłonie zaczęły pieścić moje ciało. Zamarłem. Ona oddała się mnie jako kobiecie. I teraz...
    
    Szybko, nie zważając na pończochy, uklęknęłam przed nią, uciekając od jej rąk biodrami. Spojrzałam w jej zdziwione oczy... Lecz podniosłam jej sukienkę i między jej rozchylone uda wsunęłam swoją głowę. Niech mój język, mistrz pocałunków, jego nimfy - usta uczynią swoją powinność. Jak koncertmistrz język wniknął w jej muszelkę pieszcząc najpierw jej łechtaczkę, jej wargi, a potem wargom wargi zostawiając w pocałunku sam wniknął w głębinę i uderzał i muskał jak nieznany muzyczny instrument. Moje czoło przytulone do jej podbrzusza poczuło jak gwałtownie drży i unosi się cała. Dłońmi przytuliła moją głowę do swojego łona.
    
    Żaden wicher nie miał tyle siły co w okrzyku jej rozkoszy. Zadrżała ziemia, uniosły się wszystkie kwiaty, drzewa, kwiaty. I łagodnym śpiewem zaczęły opadać.
    
    - Jesteś cudowna, jesteś kochana - wyszeptała.
    
    - Anno - tylko tyle mogłam z głębi siebie wydobyć.
    
    Przytuliłyśmy się do ...
    ... siebie. Musiałam uważać, by mój nabrzmiały harcownik się nie ujawnił w zetknięciu naszych ciał. By nie wpadł na pomysł, by wyrzucić z siebie nasienie, które już od gorąca mojego wnętrza bliskie było...
    
    Wtulone w siebie uspokajałyśmy się. Nagle poczułem, że dłonie Anny zmierzają ku moim biodrom.
    
    Odsunęłam się lekko, ujmując jej twarz w swoje dłonie. Spojrzałam w rozmarzone i zamglone oczy.
    
    - Danielo, chciałabym...
    
    - Wiem, Anno, lecz... Niech to zostanie naszym Pragnieniem, które sprawi, że będziemy chciały znowu być razem...
    
    - Pragnieniem - wyszeptała - jakże pragnę.
    
    - I ja, Anno.
    
    Moje usta były mokre całą jej rozkoszą. Pocałowałem ją.
    
    - Niech to, co ty mi dałaś będzie we mnie i tęskni za tym, co ja dam tobie. Wzajem się będziemy pragnąć.
    
    Objęłyśmy się i wolno, przytulone wróciłyśmy na ogrodową dróżkę. Widać było światła salonu, głosy imprezowiczów. Poszłyśmy w tamtą stronę. Jeszcze zanurzone w ciemności zatrzymałyśmy się, mocno splatając dłonie.
    
    - Anno, idź do gości. Ja zaraz przyjdę. Niech ochłonę. Chociaż nigdy nie ochłonę.
    
    - Dobrze. Przyjdź.
    
    Odeszła lekko, jak boska tancerka kołysząc biodrami.
    
    Rozkosz przemieniła się w skowyt mojego bólu. Anna pragnie kobiety. Mogę jej ofiarować swoje myśli i duszę kobiety. Lecz ciało... Nie jest tym ciałem, którego pragnie Anna.
    
    Podeszłam do krzewu, by dotknąć jego miękkich listków. W głębi, za krzewami stał Robert. Zamyślony, skupiony. Czy nas widział? Czy wie?
    
    Podejść do niego? Wszak jest ...
«12...456...»