1. Wielkanocne obyczaje. Marta i strażacy (II)


    Data: 19.01.2024, Kategorie: pończochy, wielkanoc, obyczaje, mundur, Brutalny sex Autor: historyczka

    Tradycja zgodnie z którą strażacy polewają domy w lany poniedziałek, sięgała w tej wsi zarania dziejów. Jak również to, że potem chodzą po domach, aby zbierać pieniądze na Ochotniczą Straż Pożarną. W tym roku szczególnie, gdyż po wiosce poszła fama, że to rycerze św. Floriana są odpowiedzialni za serię podpaleń stodół pod lasem, po to, żeby potem zgarniać diety za akcje.
    
    Marta została w domu sama, gdyż jej matka wybrała się do kościoła. Spodziewając się wizyty strażaków, celowo ubrała się dość ponętnie. Od zawsze ubóstwiała mężczyzn w mundurach. Był to wręcz jej fetysz.
    
    Dziewczyna na samą myśl czuła dreszcze na plecach. Zwłaszcza, że panowie ochotnicy, jak nakazuje dyngusowa tradycja, podczas takich wizyt zwykli mocno polewać wszelkie panny na wydaniu… Ani chybi, ją także dziś to spotka.
    
    Założyła białą bluzeczkę, kusząco prześwitującą, a pod nią szykowny, koronkowy stanik. Śnieżnobiały.
    
    Jakże ekscytowała nauczycielkę historii myśl o polaniu! Uwielbiała fantazjować o przemocy, która ją dotyka. Nic nie podniecało jej tak, jak opieranie się mężczyznom, protestowanie, kiedy chcą ją zdobyć…
    
    Aby być bardziej ponętną, założyła mocno rozkloszowaną, zieloną minispódniczkę. Zieloną, bo to wszak kolor wiosny. Ze sztywnego materiału, żeby według ostatnich trendów mody, sterczała zadziornie. A pod nią? Samonośne pończochy. Cieliste. Z szerokimi koronkowymi manszetami. Żeby czuć się jeszcze bardziej seksownie, założyła koronkowe, skąpe, prześwitujące, różowe stringi. Całość ...
    ... stroju uzupełniły czarne szpilki na wysokim obcasie. Cóż, mimo że w domu, trzeba zadawać szyku.
    
    Wszystko to w modelowo wysprzątanym mieszkanku. Zwyczaj na wsi taki, że trzeba zarobić się, ale na święta wychuchane być musi. Na stole obowiązkowa święconka, gustownie wydrapane pisanki oraz mniej tradycyjny zając z czekolady.
    
    Na komodzie o świętach przypominały kartki z życzeniami. Marta, jako tradycjonalistka, wysyła ich wiele pocztą i dlatego też sama otrzymała ich niemało. Między nimi stał dzban z baziami, kolejny symbol wiosny.
    
    Nagle poczuła przyspieszone bicie serca.
    
    Wyraźne kroki. Stanowcze. Męskie.
    
    Podskoczyła jak ukuta szpilką, gdy usłyszała dzwonek do drzwi. Wyjrzała.
    
    – Zapraszam panów. Ach! To ty Antosiu! – Zaskoczyła się. Rozpoznała w młodszym swojego byłego ucznia. – Uśmiechnęła się szeroko. – Zaraz przyniosę pieniążki, ale może najpierw poczęstują się panowie kieliszeczkiem, albo coś przegryzą?
    
    Strażacy – starszy, Mieczysław, wielki niczym gladiator, z rogatywką nasuniętą na czoło, pobrzękujący dwoma rzędami orderów strażackich oraz młodszy – niski, chudy blondyn, wpatrywali się w Martę jak sroka w kość. Omiatali łakomie wzrokiem to uśmiechniętą, śliczną buzię, to doskonale wyeksponowany biust, to wreszcie długie, zgrabne nogi odsłonięte przez rozkloszowaną spódniczkę.
    
    – A wódeczkę to my chętnie. – Zaświeciły się małe oczka wielkiego strażaka. – Możem i coś przegryźć… O! Widzę, że naszykowała się paniusia na jaja z kiełbaską! – Rzucił okiem na ...
«1234...12»