1. Wielkanocne obyczaje. Marta i strażacy (II)


    Data: 19.01.2024, Kategorie: pończochy, wielkanoc, obyczaje, mundur, Brutalny sex Autor: historyczka

    ... zdając sobie sprawę, jak te dźwięki działają na zmysły obu mężczyzn.
    
    Poczuła, że wtłoczył się do końca. Zdobył ją dokumentnie. A był na tyle długi, że mógłby penetrować dalej… Zdawało się, że dno pochwy nie stanowi dla niego żadnej granicy… Nauczycielkę to ogromnie rozpalało. To, że czuje się niczym nadziana na pal…
    
    O dziwo, potężnie podniecało ją, że nie ma żadnego zabezpieczenia. Jak również to, że był zwierzęcy i dziki. Do tego stawał się wulgarny.
    
    – No i co cipko? Ciasna? Oszukiwałaś… już ci ją trochę jakieś fagasy rozepchały!
    
    Martę to również kręciło: sugestia, że jest łatwiejsza niż twierdziła.
    
    – Ochh… ochhh… – wzdychała nie próbując się tłumaczyć.
    
    – Ale tę Wielkanoc popamiętasz bardziej niż tę w Ziemi Świętej! Bo zostaniesz porządnie prześwięcona! Tego pewno chciałaś, jak nas wpuszczałaś do środka. Chciałaś strażaków wpuścić nie tylko do domu, ale jeszcze gdzieś?!
    
    – Panie Mietku… ależ z pana brutal… ależ pan sobie na mnie używa…
    
    – O tak! Tak lubię! Lubię czuć, że suczka jest w mojej władzy! Co pani nauczycielko? Jesteś moją suczką?! – W tym momencie wykonał mocny sztych w jej cipkę, jakby chciał ją przebić.
    
    – Aaach! Ojej… Ależ z pana dzikus! – Ledwie to powiedziała, a kolejne pchnięcie poczuła głęboko w sobie.
    
    – Mów dziewucho!
    
    – Ach…. Tak… Aaaaa! Jestem… jestem pańską… aaaa… suczką…
    
    Miecio czuł się ukontentowany. W pełni kontrolował sytuację. Ale spełnienie odczuwała też historyczka, ...
    ... stając się skrajnie uległą…
    
    Mieczysław nie na darmo nosił odznakę wzorowego strażaka. Jego moce zdawały się być niewyczerpane. W przeciwieństwie do nadwątlonych sił potwornie skrzypiącej wersalki, konkurującej z Martą na decybele.
    
    – Aaaaa… Panie Mietku… wyeksploatuje mnie pan do cna… aaaaa…
    
    – Sama się o to prosiłaś! Cóś mi się zdaje, że specjalnie tak wystroiłaś się po to, żebyśmy ci nie przepuścili! Przyznaj to, suczko! – Znów ciężki taran uderzył w dno pochwy.
    
    Zmuszanie do uległości, do takich wyznań, rozpalało Martę do granic.
    
    – Taakk… ach… chciałam tego… chciałam, żebyście mi nie przepuścili…
    
    – Powtórz to suko! Pełnym zdaniem. Powiedz, że chciałaś nam dać! Powiedz, że jesteś dziwką!
    
    Matka Marty zagadała się pod kościołem z koleżankami. Spóźniona pospiesznie wracała do domu. Jakże się zdziwiła, gdy tylko otworzyła drzwi!
    
    Ujrzała swoją córkę z rozpiętym stanikiem, zadartą do góry spódnicą, obściskiwaną przez dwóch mundurowych. Córka jęcząc, wykrzykiwała:
    
    – Tak… aachh… Od początku chciałam wam dać… chciałam się puścić… Tak! Jestem dziwką!
    
    Rodzicielka, podobnie jak Marta, była zgrabna, obdarzona pokaźnym biustem i zmysłem eleganckiego ubierania się. Miała na sobie czarne kozaczki na szpilce, czarne pończochy i długą, fioletową spódnicę. Liczyła sobie czterdzieści osiem wiosen, lecz wyglądała na znacznie mniej. Zaś podpitym i rozochoconym strażakom wydała się jeszcze młodsza i nad wyraz atrakcyjna… 
«12...9101112»