1. Szczęśliwy dzień


    Data: 24.01.2024, Kategorie: Geje Autor: zuerzeczy

    Lubię pojeździć na rowerze. Czasem robię sobie całodniowe wypady za miasto, po wsiach i lasach. Wyszukuję ładne zakątki, robię zdjęcia, palę fajki i jadę dalej. Innym razem krążę po mieście, oglądam chłopców, odkrywam jakieś zakamarki, w których dotąd nigdy nie byłem.
    
    W pewną gorącą niedzielę postanowiłem poszwędać się po południowej części miasta, gdzie jest pełno starych kamienic, osiedla domków jednorodzinnych, tory kolejowe i zabite dechami rudery. To takie okolice, że za dnia nie ma tam czego szukać, a nocą nie warto ryzykować bo nie mieszkają tam zbyt przyjaźni ludzie. Dla mnie jednak to była frajda, nigdy tam nie byłem, a miałem cały dzień wolny.
    
    Zwiedzałem sobie te uliczki, stare rozjebane kamienice z podwórkami, na których suszyło się pranie. Osiedle było podzielone na dwie części torami kolejowymi i jakimiś starymi, nieczynnymi zakładami. Takie klimaty tym bardziej mi się podobają więc krążyłem od uliczki do uliczki i podziwiałem rozkład i biedę.
    
    Było koło piętnastej, słońce niemiłosiernie paliło skórę, uliczki były ciche i puste. Ot, taka nudna niedziela na zadupiu. Zajechałem w żwirową alejkę ciągnącą się wzdłuż torów. Po lewej miałem duży nasyp kolejowy, a po prawej kilkanaście rzędów starych, licho wie czy wciąż używanych garaży. Walały się tu śmieci, zepsute lodówki, opony, niezliczone foliówki, butelki po piwach i wódzie.
    
    Zatrzymałem się, żeby zapalić fajkę i ustalić dalszą trasę na telefonie.
    
    Było gorąco i cicho, nie licząc świerszczy i ...
    ... odgłosów odległej głównej ulicy ciągnącej się gdzieś za nasypem kolejowym. To był koniec świata, nawet psa z kulawą nogą.
    
    Oparłem rower o garaż i usiadłem. I nagle, gdy tak raczyłem się fajeczką, zza rogu wylazł jakiś typ, dresik. Bawił się komórką i prawie mnie nie zauważył, ale jednak zauważył i rzucił mi spojrzenie, aż mnie ciarki przeszły.
    
    -Ej ziomek, dasz fajkę?
    
    Głos pasował do aparycji. Cwaniacki, ale nie wrogi.
    
    Wyciągnąłem paczkę i dałem mu zapalniczkę. Zapalił.
    
    -Dzięki – oddał mi zapalarę i zaciągnął się. Ciągle gapił się w swój telefon, a ja gapiłem się na niego.
    
    Miał kanciasty, pociągły ryj typowego alfy, na ogolonej na zapałkę głowie obowiązkowo czarna czapeczka z daszkiem. Na dupie długi dres. Że też mu nie było gorąco. Na nogach czarne naje z białym logo, nie wiedziałem jaki to model, jakieś airmaxy.
    
    -Co ty tu robisz? – powiedział w końcu, gdy odkleił się od telefonu – Nie jesteś raczej stąd, a ten rowerek to chyba sporo hajsu kosztował.
    
    -Zwiedzam – odparłem gasząc kiepa.
    
    -Tutaj? No nie radzę, bo ci zaraz skroją ten rower i komórę pewnie też. Ciesz się, że na mnie trafiło.
    
    -Cieszę się – odparłem z przekąsem i zacząłem się zbierać do dalszej drogi. Trochę mi było szkoda, bo był śliczny na swój dresiarski alfowaty sposób. Miał pewnie z 25 lat, tyle co ja. Chętnie bym się do niego dobrał, bo już dawno nie miałem okazji na dobry seks.
    
    -Jesteś pedałem, co? – rzucił nagle, zupełnie poważnie. O kurwa, skąd wiedział?
    
    -No… a to widać? – ...
«1234...8»