1. Gdy łączył nas namiot


    Data: 15.03.2024, Kategorie: Seks międzyrasowy, Dojrzałe Celebrytki, Autor: Wero_Czarnowiejska

    ... spartańskie, jednak nie przejmowałam się tym zbytnio. Muszę przyznać, że nawet wolałam taki wystrój, a jego towarzystwo w takich spartańskich okolicznościach, tworzyło nawet pewien klimat.
    
    Oba tamte czynniki pozwalały zapomnieć o tamtych wszystkich luksusach codzienności, które wydawały się na co dzień izolować mnie od natury i wreszcie prawdziwego życia.
    
    Tamten czarnoskóry mężczyzna swym wyglądem przypominający raczej goryla, który ruszył o krok za mną, był jednocześnie chyba najlepszym urlopem dla mnie od często frustrującej codzienności. To głównie dzięki niemu mogłam zapomnieć o problemach dnia codziennego i wszystkich tamtych interesach.
    
    Czy byłam od niego w tedy uzależniona ? Tak, oczywiście. Muszę to przyznać i to nawet sama przed sobą. Przez długi czas nie umiałam zrezygnować z naszych schadzek, jednak czas jak zawsze zrobił swoje.
    
    Wtedy jednak nie myślałam o mijających godzinach, dniach i latach. Moje myśli lawirowały wokół jego przyrodzenia, które wciąż nie gotowe do zabawy wisiało obłogiem zasłonięte przez żółty kawałek szmaty.
    
    Był masywny i wyższy ode mnie, więc musiał schylić się o wiele bardziej niż ja. Jak zawsze na końcu drogi wyprzedził mnie i wyłożył się pierwszy. Utkwił we mnie rozbawione spojrzenie i wsunął zgiętą w łokciu rękę pod głowę.
    
    To zabawne, ale od naszego zbliżenia nigdy nie rozmawialiśmy. Zwyczajnie godziliśmy się wzajemnie na własne zabiegi i nie potrzebowaliśmy się konsultować co do naszych dalszych poczynań. Przychodził ...
    ... do mnie niby to chyłkiem i bez ani jednego słowa. Robił swoje, a ja niecierpliwie czekałam na następny miesiąc i następny pretekst żeby wrócić.
    
    Tym czasem uklękłam przed nim i od razu posłałam siedzenie na koc płasko rozłożony na piasku pustyni. Nachyliłam się do przodu i delikatnie rozwiązałam rzemyk, na którym trzymał się jedyny kawał szmaty jaki miał na sobie.
    
    Najpierw podniosłam w zakleszczonych palcach ciągle jeszcze wiotki członek, a dopiero w następnej kolejności zaczęłam go delikatnie masować. Czułam wyraźnie pod palcami jak staje się stopniowo większy i większy. Gdy stwierdziłam, że jest gotowy delikatnie ściągnęłam mu naskórek.
    
    Splunęłam ordynarnie i bez żadnych zbędnych ceregieli wróciłam do masowania. Czułam jak staje się sztywniejszy. Dopiero kiedy stwierdziłam, że jest w końcu całkowicie gotów do ostatniego etapu wycofałam dłoń, a on poruszył się gwałtownie i podniósł tors do góry.
    
    Posłusznie niczym tania kurtyzana położyłam się obok niego na plecach i podniosłam kolana do góry. Zgięłam je i delikatnie rozchyliłam. Umieściłam stopy na materacu, a on sam szybko wylądował między nimi.
    
    Z nie małym namaszczeniem pochylił się nade mną i wycelował swoje maksymalnie już nabrzmiałe przyrodzenie w odpowiednie miejsce. Gwałtownie pchnął. W wyuczonym odruchu wstrzymałam oddech, a moim torsem rzuciła pierwsza tamtego wieczora konwulsja.
    
    W następnej kolejności położył się na mnie i pocałował namiętnie w usta. Oddałam pocałunek, a on w odpowiedzi wsadził mi ...