Angelique d'Audiffret-Pasquier (VII)
Data: 05.04.2024,
Kategorie:
historia,
Sex grupowy
Podglądanie
Autor: Allegra_Monte
... coś, co zmroziło mi krew w żyłach. Jean powiedział:
- Jaśnie pani rucha się jeszcze lepiej niż Angeliqua.
Zamarłam. Nie tylko ja. Moja matka wyprostowała się jak struna i płonącym wzrokiem spojrzała na młodszego z braci.
- Coś ty powiedział? - wysyczała, wycierając równocześnie ociekające spermą usta.
Bastien podniósł opuszczone spodnie i zaczął powoli wycofywać się w stronę drzwi.
- Nic... Nic takiego... - dukał Jean, nie mogąc wydobyć z siebie sensownego zdania.
Jeszcze nigdy nie widziałem mej matki tak wściekłej. Miałam wrażenie, że zaraz wybuchnie wulkan. I wybuchnął. Naga kobieta, ciągle spocona i mokra od soków miłości zaczęła okładać zasłaniającego się nieporadnie chłopca. W tym czasie Bastien prawie dotarł do drzwi. Nie zdążył uciec - chwyciła go za włosy dłoń mojej rodzicielki i teraz on zaczął zbierać razy.
- Wy dranie... gnoje... Angelique? Wy psy!
Uciekłam w panice. Nie wiedząc, co myśleć, co robić, dobiegłam do ukrytego w lesie konia, wsiadłam i pogalopowałam przed siebie.
Jak długo jednak mogłam jeździć na koniu? Nadszedł wieczór i musiałam wrócić do domu. Co mnie tam czekało? Nie wiedziałam. Z jednej strony oczekiwałam jakiejś straszliwej kary. Zważywszy jednak na okoliczności, w jakich matka poznała moją tajemnicę, nie wyobrażałam sobie, jak zamierza o tym rozmawiać. Z sercem pełnym rozterek wróciłam.
Matka siedziała w salonie i czytała książkę. Kiedy weszłam, popatrzyła na mnie ...
... lodowato zimnym wzrokiem.
- Gdzie byłaś tak długo? - zapytała sucho.
- Zapuściłam się trochę za daleko, a później Kary zgubił podkowę i część drogi musiałam iść pieszo - wyjąkałam. Zgubiona podkowa nie była kłamstwem.
Mama przyjrzała mi się badawczo. Czy coś wyczuła? Jeśli tak, nie dała tego po sobie poznać. Zamiast tego zapytała:
- Znasz synów koniuszego?
- Tak...
- Zostali wyrzuceni z majątku.
- Oh! - zasłoniłam dłonią usta. Czyżby jednak miała odbyć się ta rozmowa? - Dlaczego? - zapytałam z obawą.
- Złapałam ich na kradzieży - odpowiedziała, nie przestając wbijać we mnie badawczego wzroku. Bardzo mocno zaakcentowała słowo "kradzież". Odetchnęłam z ulgą.
- Naprawdę?
- Naprawdę - ucięła. - Ale dość już o tym. Mam dla ciebie niespodziankę.
Znów zamarłam. Nie mogąc wydobyć głosu, popatrzyłam tylko pytająco.
- Wyjeżdżasz do Paryża - powiedziała.
Paryża? Ale...
- Nie rozumiem - wykrztusiłam wreszcie.
- Doszłam do wniosku, że jesteś w odpowiednim wieku, żeby zacząć poznawać szeroki świat. Ciocia Donatienne już kiedyś zaproponowała, że mogłabyś u niej zamieszkać, teraz przyda się jej szczodra oferta. Wiem, że miałaś jakieś problemy z Eveliną, ale uważam, że z czasem będziecie w stanie się zaprzyjaźnić. Może w jej naturalnym środowisku będzie bardziej dostępna.
- Nie wiem, co powiedzieć... Kiedy? - zapytałam w oszołomieniu, ale i z ogromną ulgą. I chyba z radością.
- Jutro. Zacznij się pakować.