Dziwka - część 23 - Ściana
Data: 23.05.2019,
Kategorie:
Anal
Sex grupowy
Oral
Bi
Autor: MeskaDzivka
... z tyłu poszedłem w kierunku drzwi. Szerokie schody wieńczył obszerny taras. Rustykalne kapliczki latarenek świeciły na tyle, by się nie potknąć. Zanim podeszliśmy pod drzwi jedno z masywnych, wysokich skrzydeł bezgłośnie uchyliło się. Kurt wszedł bez zawahania, ja za nim. W środku powitał nas rozległy hall, migotliwe rozbłyski luster i komediant, na widok którego bliski byłem salwy śmiechu. Wyobrażając sobie karykaturę lokaja bez trudu splótłbym z myśli dokładnie jego obraz. Szaro-biała peruka z loczkami nie pasowała do kanciastych, mocnych rysów twarzy bliższej wizerunkom opryszków z portowej tawerny niż wytwornej służby. Granatowo-burgundowy surdut przyozdobiony złotym lampasem na rękawach i rzędem złotych guzików opinał masywną sylwetkę. Rozpięte górne guziki odsłaniały owłosiony tors. Niżej surdut zbiegał się w ciasnej talii nakrywając jak dzwonek wsunięte w obcisłe białe spodnie nogi. Całości obrazka dopełniały kokardki dopięte do błyszczących trzewików i nieforemne zgrubienie sugerujące, że witający nas osobnik masywną ma nie tylko sylwetkę. Klaus odłożył torbę, ja trzymałem swoją w ręku zgadując, że hol to chwilowy przystanek a bagażu za mną nikt nosił nie będzie.
Lokaj odezwał się spokojnym, zdecydowanym tonem. Poza frazą powitania nic nie zrozumiałem. Klaus odpowiedział, pod koniec rzucając „Persönliche Geburtstagsgeschenke”. Lokaj skinął głową przez chwilę zawieszając na mnie wzrok. Dobrze grał swoją rolę. Obojętnie przesunął po mnie spojrzeniem i wrócił do ...
... rozmowy z Klausem. Ten skinął głową. Bez pożegnania przeszedł przez pomieszczenie znikając za granatową kotarą. Torbę zostawił w holu. Usłyszałem szczęk uchylanych drzwi, cichą muzykę i trzask po którym pomieszczenie ponownie zapadło w ciszę.
- Komm.
Słowo poparł zdecydowanym gestem. Kamerdyner, tak nazwałem go w myślach, poprowadził przez nie dużą wnękę, maskowane ozdobną terakotą drzwi, wąski korytarz, zimną i pustą w kontraście do przepychu holu klatkę schodami na dół, dwie kondygnacje. Nie była to część pałacowa. Szare, tynkowane ściany. Plątanina rur, kabli, kilka szafek ze środkami czystości, pojemnikami, kanistrami, szmatkami. Bałagan zaplecza, wszystko, czego siadając na widowni nie chcesz widzieć w teatrze. Skręcił w boczny korytarz, po kilku krokach zatrzymał się, otworzył drzwi i wskazał pomieszczenie. Zmrużyłem oczy, światło było nieprzyjemnie jaśniejsze. Pokój przypominał celę, pierwsze skojarzenie. Pozbawiony koloru mleczno-beżowy wystrój kontrastujący ze stalową muszlą toalety. Projektant wnętrza nie wzbił się na wyżyny sztuki obstawiając prostotę i funkcjonalność. Łóżko, szafka, wnęka z przesłoniętym ceratą brodzikiem prysznica, umywalka i srebrny tron. Przy łóżku półka z ręcznikami i powieszonym czymś przypominającym worek. Kamerdyner wskazał wiszący nad drzwiami zegar.
- Eine Stunde und dreißig Minuten, klar?
Uniósł rękę. Palcem obrysował tarczę wykonując półtora obrotu.
- Klar?
Skinąłem. Uznał mnie za debila i mrucząc niezrozumiale pod nosem ...