Spelnienie - cz. I.
Data: 18.04.2024,
Kategorie:
Mamuśki
Autor: Tomnick
Spełnienie - cz. I.
Od dwunastu lat jesteśmy małżeństwem i wychowujemy 8-letniego synka, Krzysia. Mąż, Robert, jest prawnikiem i pracuje w dużej kancelarii. Zarabia bardzo dobrze, więc raczej funkcjonujemy bez większych problemów materialnych. Mogłabym nie pracować, ale nigdy nie widziałam siebie w roli gospodyni domowej. Niestety, rodzice wyjątkowo zgodnie, bodajże przy każdej okazji, kładli nacisk na powiększenie rodziny i to był chyba nasz największy problem, bowiem oboje mieliśmy plany zawodowe i uzgodniliśmy, że te będziemy realizowali w pierwszej kolejności. Dziecko miało pojawić się, kiedy nasza pozycja zawodowa byłaby już w miarę stabilna. Sami chcieliśmy określić, kiedy sukcesy zawodowe usatysfakcjonują nas.
Mimo oporów rodziców, ale przy wsparciu Roberta, jednak podjęłam pracę. Dzięki naprawdę dobrej sytuacji finansowej – mpo rodzice wynajęli mi pomieszczenie i wyposażyli gabinet dentystyczny, a na prezent weselny rodzice wspólnie wręczyli nam klucze do dużego, dwupoziomowego mieszkania – mogliśmy bez przeszkód realizować nasze marzenia o podróżach do „ciepłych krajów”. Zresztą, dzięki pieniądzom Roberta po kilku latach, na obrzeżach Warszawy, otworzyłam drugi gabinet dentystyczny. Tym jedynie zarządzałam, zatrudniając czterech dentystów. Interes dobrze się rozwijał, szczególnie, że ceny były nieco niższe niż w centrum. No i pracowaliśmy w soboty i niedziele. To był trafiony pomysł. Wówczas w zasadzie zawsze mieliśmy komplet pacjentów. Wsparcie finansowe i ...
... naciski rodziców doprowadziły do tego, że ostatecznie zdecydowaliśmy się na dziecko. Wtedy postawiłam jeden niepodważalny warunek: niania na pełny etat. Chciałam pracować. Robert zgodził się od razu. Ale dość o pracy.
W ciągu kilku lat ustalił się pewien schemat dotyczący naszego wypoczynku, polegający na letnim i zimowym, przynajmniej tygodniowym, wypadzie właśnie do „ciepłych krajów”. Robert lubił jeździć na nartach, więc zimą jeździliśmy jeszcze na narty w Pireneje lub w Alpy. Ostatecznie Pireneje przegrały. Ja raczej uczyłam się jeździć na nartach, ale Robert wręcz szalał! Za to uwielbiam pływać i to ja decydowałam, dokąd lecimy wypocząć. Upodobałam sobie Dominikanę i Kajmany. Robert grzecznie zgodził się, wiedząc, że nie będę oponowała przy wyborze górskiego ośrodka.
Dlaczego o tym piszę? Po narodzinach syna nasze relacje nie popsuły się, ale wyraźnie zmniejszyło się wzajemne zapotrzebowanie na seks. Być może zaangażowanie w pracę miało na to wpływ? Jednak nie poruszaliśmy tego tematu. Mam możliwości, więc systematycznie korzystam z różnych form aktywności fizycznej (głównie: aerobik, jogging, pływanie), aby dbać o sylwetkę. Nadal wyglądam dość atrakcyjnie, więc akurat wygląd nie był główną przyczyną naszych kłopotów. A jednak coś zmieniło się. Nasze relacje stały się bardziej chłodne, chociaż nie podejrzewałam Roberta o utrzymywanie kochanki. O sprawach zawodowych na ogół w domu nie rozmawialiśmy. Taki warunek, żeby w domowym zaciszu cieszyć się życiem, sobą, a nie ...