Spelnienie - cz. I.
Data: 18.04.2024,
Kategorie:
Mamuśki
Autor: Tomnick
... Zadrżałam, wyobrażając sobie, co za chwilę nastąpi. I w tym samym momencie, prostując się, cofnął dłoń.
– Mam nadzieję, że usłyszymy się. Naprawdę warto – wskazał na wizytówkę i pokiwał głową. – Oboje będziemy bardzo żałować, jeżeli pani nie odezwie się. Będę czekał – skłonił głowę z przyjaznym uśmiechem i oddalił się szybkim krokiem.
Siedziałam jak sparaliżowana i cały czas patrzyłam za nim. Nie odwrócił się i w końcu zniknął za drzewami w następnej alejce. Byłam przestraszona jego bezpośredniością i swobodą, z jaką mnie dotykał.
– A ja nawet nie zareagowałam! – zirytowana myślałam o swoim zachowaniu. Ale musiałam przyznać, że potrafił wywrzeć wrażenie kilkoma drobnymi gestami.
Głęboko zaczerpnęłam powietrza, jakbym wynurzyła się z wody po długim nurkowaniu. Czułam motylki w brzuchu i jakieś trudne do opisania uczucie radości, euforii, zaspokojenia? Jednak nagle wszystko minęło. Poruszyłam się i poczułam, że nie tylko cipka jest mokra. Po intensywnych wrażeniach śluz obficie wyciekał na spódniczkę!
– Przecież nie pójdę z taką plamą na spódnicy! – byłam tak przejęta całym zdarzeniem, że dopiero po dłuższej chwili wpadłam na pomysł wytarcia plamy chusteczkami higienicznymi. Kiedy byłam jako tako gotowa, wezwałam syna i ruszyliśmy w drogę ...
... powrotną.
*
Powoli utwierdzałam się w przeświadczeniu, że brakuje mi właśnie takich, niecodziennych podniet. Łapałam się na tym, że refleksje na ten temat coraz częściej wypełniały coraz więcej mojego wolnego czasu. Zresztą, moje rozważania nie pozostały bez następstw. Uśmiechnęłam się do siebie. Przecież z czasem sama, w pełni świadomie, zaczęłam prowokować takie sytuacje! Wówczas przygotowywanie się, dobór stroju, dokonywany z takim pietyzmem w trosce o każdy szczegół, szukanie i planowanie miejsca, wybór dnia i pory na obnażanie, a nawet przewidywanie innych szczegółów, które uniemożliwią pokrzyżowanie mojego planu powodowały, że w końcu otwarcie stwierdziłam, ale wyłącznie na własny użytek, że przygotowywanie się do takich chwil, staje się namiastką gry wstępnej. Jakże dla mnie ekscytującej gry! Czasami, w ramach owej gry, musiałam onanizować się, aby dać upust nadmiernemu podnieceniu.
– Gry samej z sobą. Czyli zawsze wygrywam – rozbawiona, uśmiechnęłam się trochę smutno do swoich myśli. Nie miałam nic przeciwko takiej grze, w którą, niestety, nie mogłam i bałam się wtajemniczyć męża. Kolejne zdarzenia potwierdziły trafność mojej decyzji.
Skąd wówczas mogłam wiedzieć, jak potoczą się moje losy? Losy kobiety zafascynowanej odkrywaniem i spełnianiem swoich seksualnych potrzeb?
Cdn.