1. Sasiadka bosa sekretareczka cz.2


    Data: 24.05.2019, Kategorie: Fetysz Autor: Michał

    Minęło sporo czasu od ostatniego spotkania z Justyną, oprócz kilkukrotnego pomachania i krótkiego „cześć” w stronę balkonu na którym ją widziałem. Oczywiście musiała kusić opalonym dekoltem. Raz nawet poznałem ją tylko po nogach i stopach, które były oparte o zakończenie balustrady na balkonie. Miły widok gdy się wraca z pracy, ale trzeba przyznać ze to też rozpala wyobraźnie i na dłuższą metę jest męczące, gdy czujesz jak Cię wierci w kroczu. Lipcowy ciepły dzień, kolejny powrót z pracy. Człowiek głodny jak wilk. Znów kierując się w stronę klatki spotykam sąsiada Mirka. Uśmiechnięty jak zwykle, szczerze. O takich ludziach mówi się że można ich polubić od razu, bez wymiany słów. -Cześć sąsiedzie. -Witam, witam, jak mija dzień? -Całkiem dobrze, może trochę męczy sąsiadka z góry bo ciągle drze koparę (tu ściszył głos) -Ta, słyszałem, niereformowalna baba. -Mniejsza, słuchaj - powiedział Mirek - potrzebuje pomocy i dodatkowo na własne uszy słyszałem że masz wiertarkę... -No mam, chodź do góry to Ci dam, nie ma problemu -Właśnie tu jest problem, nie mogę się przez plecy mocno odchylać do tyłu, a chciałem Justynie przywiesić huśtawkę na balkonie, wiesz taki kosz. -Yhm..- odburknąłem w sumie niegrzecznie ale głodny człowiek... sami wiecie. -Musisz poczekać - obiad to jedyne o czym teraz myślę. -O widzisz! Zróbmy to szybko, zajmie nam to 10 minut, dobrze wiesz. A i zapraszam na pierogi Justyny, akurat wróci z pracy i zjemy razem. -Pieróg Justyny - parsknąłem w myślach - Niech ...
    ... będzie. Uśmiechnąłem się, przecież Mirek to spoko gość, nie jego wina ze mam sklerozę i nie wziąłem nic do pracy do jedzenia. Pobiegłem szybko do mieszkania - Justyna miała wrócić za 30 minut. Wszedłem do Mirka jak do siebie ze sprzętem, drabina czekała, dobrałem wiertło pod kołek z hakiem, wywierciłem, wkręciłem i zawiesiłem. -Muszę przyznać ze sam chyba bym takie chciał -Hah zobaczysz jak Justyna będzie zadowolona. Siedzieliśmy na kanapie gdy Justyna weszła do mieszkania. Oczy wywaliłem na wierzch. Krótka spódniczka już rozpięta do połowy na tyłku, wyciągnięta koszula, buty na koturnie, podkreślające nogi. -Oooo cześć, nie wiedziałam ze mamy gości... Mirek, musisz mnie uprzedzać, było mi tak gorąco i nie wygodnie ze już na korytarzu się uwolniłam od tego - gniewnie się tłumaczyła. -Myślisz ze sąsiad widział tyłki np na plażach, zawsze dziwi mnie to oburzenie na coś oczywistego. -Głupi jesteś. Zniknęła w pokoju obok, Mirek udał się do kuchni szykować obiad i talerze. Szybko się ze wszystkim uwinął, zawołał po chwili czekania, usiadłem przy ścianie, on obok, a Justyna naprzeciwko. Jedliśmy w ciszy, każdy głodny jak wilk. Po obiedzie, od razu kawa, jak lubię. Rozmowy o wszystkim i o niczym. Nie daliśmy po sobie poznać, że poprzednim razem, mieliśmy bliższe spotkanie. W sumie było to dawno, a pozory trzeba zachować dla dobra wszystkich. Oczywiście pochwaliła huśtawkę, Mirek zrobił ze mnie bohatera, mimo że nie chciałem, ale buziak w policzek dostałem. -Nie przesadzaj Justynko bo będę ...
«123»