1. Sasiadka bosa sekretareczka cz.2


    Data: 24.05.2019, Kategorie: Fetysz Autor: Michał

    ... zazdrosny! -Przecież to wiesz że Ciebie kocham. -Wiem, wiem -A właśnie nie chwaliłam się byłam u kosmetyczki! Patrzcie jakie cuda mam - szybko zmieniła temat. -Faktycznie! Zgodnie stwierdziliśmy widząc dopieszczone paznokcie u dłoni. -I tu! Podniosła nogę i bez ogródek oparła łydkę na stole, w kierunku męża, który odsunął się. -Co Ty robisz, nogi na stole ! -I co? Ładne nie ? Patrzyłem jak zaczarowany, piękny czerwony kolor, gładkie, smukłe stopki. -Cudowne.. Uśmiechnęła się i zagryzła wargę, widząc że ten widok zrobił na mnie wrażenie. -Jeszcze pewnie nie umyte po pracy! - krzyknął Mirek, co zbiło z tropu Justynę i posmutniała. -Nie znasz się wiesz... Michał się zna, umie docenić piękno. Też się uśmiechnąłem, głęboko zaglądając w jej w oczy. Wiedziała już po ostatniej wizycie, najwidoczniej co ja doceniam. Powrót do zwykłych tematów. Nagle poczułem coś co doprowadziło mnie prawie do zawału. Poczułem, delikatny dotyk na swojej łydce. Czułem, jak paluszki muskają mnie i wędrują z góry do dołu. To była ona. Kutas momentalnie zareagował, ale nie dałem po sobie nic poznać, tak samo jak ona. -Przepraszam na chwile, wstałem szybko, kierunkowo, żeby ukryć namiot który się pojawił mimo, ze starałem się ułożyć tak przyjaciela w spodniach żeby nie wierzgał. Nie udało się, zobaczyłem kątem oka, jak Justyna spogląda w tym kierunku. Wracając już z łazienki po opanowaniu sytuacji, znów usiadłem na swoim miejscu. Ten sam dotyk, ale tym razem wędrujący do góry, aż w końcu paluszki spoczęły ...
    ... na kroczu. Masowała mi kutasa, co jakiś czas spoglądając znad okularów jak sekretarka która chce zerżnąć swojego szefa. Myślałem że eksploduje. Miałem ochotę wywrócić stół i zacząć lizać jej stopki a potem szybko przejść do minetki, słuchać jak mruczy i błaga o więcej. -To ja uciekam już powoli. Wstałem pewny siebie, chwytając skrzynkę z wiertarka którą zakryłem spodnie. -Dobrze, nie zatrzymuje Cię, jeszcze raz dzięki, możesz tez na mnie liczyć. -Masz może cukier ? Zapytała Justyna znienacka. -Chciałam zrobić ciasto, a nie chce mi się wsiadać do auta i jechać. Jutro oddam po pracy. -Pewnie, zaraz przyniosę. -Przestań nie wygłupiaj się, pójdę z Tobą a Miruś pozmywa w tym czasie. -Ok - ciśnienie mi skoczyło do granic możliwości. Poszliśmy 2 piętra wyżej, bez słowa, otwarłem drzwi i zaprosiłem do środka. Wszedłem do kuchni, zacząłem grzebać w szafie. -Hej! - szła w moim kierunku na palcach. Stanęła na przeciwko. Pocałowała mnie. Całowaliśmy się, bez szaleństw, jak głodni siebie, starzy wyjadacze a nie szczeniaki. Bez słowa, zeszła w dół, ściągnęła mi spodnie i bokserki. Uwolniła kutasa, napawając się widokiem. Szybko wsadziła go do ust, spojrzała na mnie. Chwyciła za rękę i położyła je sobie na głowie. Zrozumiałem, chce byś posuwana w usta. Kutas znikał w jej buzi, miała na prawdę głębokie gardło. Nie przesadzałem z tempem, nie chciałem żeby wróciła do domu rozszarpana. Trwało to może 15 sekund. -Ale pyszny, jądra tez muszę possać... ale to następnym razem. Wzięła szybko krzesło, ...