1. Warto być nauczycielem


    Data: 17.06.2024, Kategorie: wizyta, nieoczekiwane, epizod dramatyczny, Autor: Indragor

    ... i poczłapała do łazienki. Czyścioszka – pomyślałem – a może chce zmyć z siebie zapach samca, aby mama niczego nie zauważyła – uśmiechnąłem się do siebie. Czas się ubierać – dokończyłem tok myśli.
    
    Siedziałem w salonie, gdy naga Weronika wyszła z łazienki.
    
    – No daj jeszcze na siebie popatrzeć – powiedziałem widząc jak sięga po ciuszki.
    
    – Wstydzę się – mruknęła.
    
    – Akurat! – nie wierzyłem jej.
    
    – Dobrze – zgodziła się niepewnie. – Wstydzę się, ale tylko troszkę – westchnęła, podchodząc bliżej i stając przede mną.
    
    Obmacywałem wzrokiem po wielokroć każdy skrawek rzeźby jej ciała, nic nie pomijając. Zauważyłem przy okazji, że mój wzrok błądzący po jej nagim ciele sprawiał Weronice przyjemność. Być może rzeczywiście nieco się wstydziła, ale przyjemność z tego czerpała chyba większą.
    
    – No już ubierz się, bo zmarzniesz – uśmiechnąłem się, uwalniając dziewczynę od swego wzroku.
    
    Odwróciła się tyłem dając mi możliwość podziwiania nie tylko kształtnych pleców, ale też atrakcyjnego tyłeczka i podniecającego prześwitu między udami. Zakładając majtki wypięła tyłeczek dokładnie w moim kierunku, ukazując swoje wdzięki. Wywołało to ponownie naprężenie w moich spodniach. Ciekawe – pomyślałem – czy zrobiła to celowo, czy zupełnie nieświadomie.
    
    Było już sporo po dwudziestej, gdy stojąc przy wyjściu daliśmy sobie na pożegnanie po buziaku, oficjalnym, w policzek. W tym czarnym stroju podkreślającym jej figurę wyglądała nie mniej olśniewająco niż nago. Otworzyłem drzwi i ...
    ... Weronika wyszła na korytarz bloku. Zatrzymała się jednak na pierwszym schodku. Spojrzała na mnie z uśmiechem, a ja z ruchu jej ust wyczytałem słowo „dzięki”, po czym odwróciła się i ostatecznie zbiegła ze schodów. W ten sposób zniknęła z moich oczu i życia Karioka, tylko kilka lat starsza, bohaterka filmowa, w której podkochiwałem się jako młody chłopak.
    
    Zamknąłem drzwi i rozejrzałem się po pustym mieszkaniu głęboko wzdychając. Usiadłem w fotelu. Najpierw spojrzałem na puste miejsce po przeciwnej stronie stolika, a potem na butelkę po piwie. Sięgnąłem po nią zlizując ostatnie krople z praktycznie pustej butelki. Przypomniały mi się słowa refrenu piosenki, od której to wszystko się zaczęło.
    
    Ciekawe – zastanowiłem się – przyszła specjalnie, ale czy to, co wydarzyło się później też zaplanowała, czy stało się spontanicznie. Hm. Chyba tego już się nie dowiem. Ta natura kobieca... W szkole pyskata i arogancka, a gdy nie przybierała maski hardej, gdy była sobą, okazywała się miłą sympatyczną dziewczyną, początkowo zawstydzoną swoim nagim pięknie wyrzeźbionym przez naturę ciałem, co jeszcze dodawało jej uroku. I dlaczego cały czas mówiła mi „pan”? Przy piwie przeszliśmy niby „na ty”. Jednak szybko wróciła do „pan”, mimo iż przypomniałem o „ty” w trakcie rozmowy. Może zależało jej na zachowaniu dystansu? Prawdę mówiąc, mnie też bardziej pasowało zwracać się do niej „Weronika”, a nie jak proponowała „Weronka”. Teraz to nieistotne.
    
    Spojrzałem na wazon z kwiatami. Tak. Jedyne co ...