1. Kropka i reszta bandy


    Data: 29.06.2024, Kategorie: Geje Autor: orfeusz

    ... gderali przez godzinę na Kropkę. Złościli się, że zdrapała tapetę w kuchni. A przecież kot musi gdzieś sobie ostrzyć pazury, tapeta była tak wyświechtana, że i tak trzeba by ją zmienić. Boją się też o tego swego Kubusia. Mówią, że go Kropka zeżre. Tymczasem Kropka obchodzi go z daleka, jak zdechłego szczura.Do Roberta przyjechał jego brat. Chce załatwić sobie miejsce w szpitalu klinicznym na neurochirurgii. Coś strasznego: uszczelniał dach stodoły i spadł z niej. Niby mu się nic nie stało, leżał parę dni w szpitalu, ale głowa go wciąż boli, mdleje, dostaje drgawek. Szkoda chłopaka. Piękny gość: dwa metry, długie brązowe włosy, wyrzeźbione nogi. Śpi z nami na kanapie, bo mamy tylko jedną. Jakoś się mieścimy, choć ja z trudem się opanowuję, by nie wiercić się w łóżku.Połowa kwietnia 1994Z dwustu milionów złotych zostało nam trzydzieści. W sam raz tyle, by oddać pożyczone pieniądze. Krach na giełdzie nas zdołował. Kiedy ogłoszono redukcję sprzedaży, kiedy wstrzymywano i zawieszano sesje, bo wszyscy chcieli się tego towaru pozbyć, my patrzyliśmy na siebie i nawet kłócić nam się nie chciało.
    
    - Mamy to mieszkanie - powiedziałem sarkastycznie. - Piękne, dwupokojowe, z basenem.- A tak pięknie było - wspominał niedawne czasy Robert. - Gdyby ta hossa jeszcze potrwała ze dwa tygodnie, z miesiąc...Wszyscy stracili, najwięcej ci, którzy włożyli pieniądze w ostatnich dniach lutego. Moi kierowcy jeżdżą jak przymuleni.
    
    - Ja to chyba wezmę ten wózek i do Odry, o tak - Staszek, szofer ...
    ... z wozu numer pięćset dwanaście, od dwóch dni nic nie je. Nie rozmawia z nami w czasie przerw, zamknął się w sobie. W styczniu sprzedał swojego nowego poloneza. Wszystko włożył w giełdę. Teraz stać go na felgę.My z trudem zapłaciliśmy czynsz za marzec. W dodatku Kropka wyskoczyła z okna. Zobaczyła ptaka, rzuciła się za nim i wylądowała na krzaku pod domem. Poharatała się i złamała łapę. Weterynarz skasował nas na kilkaset tysięcy złotych, bo Kropce co rusz trzeba dawać zastrzyki, aby jej się dobrze goiło.W sobotę poszedłem na dyskotekę. Chciałem wziąć Roberta, ale źle się czuł. Wypiłem dużo, chciałem zapomnieć o tych wszystkich kłopotach. Poznałem jakiegoś biznesmena spod Konina. Białe skarpetki, czarne buty, krawat i kupiona chyba w Tuszynie marynarka. Wysoki, potężny. Mieszkał w hotelu przy dworcu. Tak się napraszał, że niejako na odczepnego poszedłem z nim do hotelowej kawiarni. Wypiliśmy campari i malibu, i było mi już zupełnie wszystko jedno. Ani się obejrzałem, a wylądowaliśmy w pokoju. Nie zawracałem sobie głowy gumką, wszystko odbyło się szybko. Dziwiłem się temu biznesmenowi, że prosi mnie, byśmy spotkali się jutro i pojutrze.
    
    - Zobaczymy - mruknąłem, chowając jego wizytówkę z telefonem zaczynającym się na 0-90.- To komórka - wyjaśnił. - Możesz mnie zastać wszędzie.Poprosiłem faceta, by zamówił taksówkę. Wróciłem do domu z trudnością utrzymując równowagę na schodach. Robert był wściekły.
    
    - Ładnie, panie Michałek! - warknął. - Nie ma pieniędzy na życie, ale na ...