Czekoladka walentynkowa, czyli w tym roku będzie naprawdę grubo... (część 4)
Data: 19.07.2024,
Autor: AgnessaNovvak
***
*
– Nie! Nie chcę! – protestuję, nie dbając już nawet o pozory grzeczności.
Nie mam najmniejszego zamiaru udawać, że to dla mnie zdecydowanie zbyt wiele! Podrywam się gwałtownie na łokciach, odczekuję moment, aż miną zawroty głowy, po czym obracam na tyle, ile pozwala mi ciężar na udach.
Nie wierzę zupełnie w to, co widzę. Patrzę bowiem na… Amandę, która zamiast leżeć grzecznie na materacu, pochyla się nade mną. I to właśnie jej ręka, a nie oskarżanej o nie wiadomo jakie zberezieństwa masażystki, powoduje u mnie takie zmieszanie. Zamiast jednak w jakikolwiek sposób się do tego ustosunkować, mimowolnie przenoszę wzrok nieco dalej.
I dosłownie tracę oddech z wrażenia.
Zgodnie bowiem z podejrzeniami, Ania okazuje bardzo odbiegać od kanonów szczupłości. Tak bardzo, że mimo poprawności politycznej nie mogę nazwać jej inaczej, jak puszystą. Pulchną. Plus size. Big beautiful woman. Po prostu… grubą. Właśnie tak! Już na pierwszy rzut oka młodszą od nas, niesamowicie pociągającą i o oszałamiającej wprost urodzie, zupełnie niepasującej do jakże pospolitego imienia, niemniej wciąż grubą. Grubaską, do jasnej cholery! Czy raczej ciemnej, bo nie tylko figurę, ale i pełne usta, przyozdobiony złotym kolczykiem szeroki nos i cerę koloru kawy z mlekiem odziedziczyła po najwyraźniej mocno egzotycznych rodzicach.
Choć mam świadomość, że jest to z mojej strony szczyt bezczelności, taksuję ją wzrokiem. Od krótkiego, opadającego asymetrycznie na czoło boba, przez ogromne ...
... piersi i wcale nie mniejszy brzuch, po tak szerokie biodra, że Amanda zmieściłaby się w pasujących na nie majtkach ze trzy razy. Gdyby oczywiście były jakiekolwiek majtki, bo zamiast nich dostrzegam zgrabnie przystrzyżoną fryzurkę. Tlenioną tak samo, jak i górna, na jaśniutki blond.
Spuszczam zawstydzone oczy i próbuję odruchowo się wyrwać, jednak Amanda chwyta mnie za rękę i przytrzymuje w miejscu.
– To właśnie jest mój prezent dla ciebie! Podoba ci się? – mówi to tak zwyczajnie, jakby wręczała mi portfel lub podobny drobiazg, a nie…
– Taaak! – wypalam bez namysłu, po czym momentalnie się rumienię. – To znaczy… Ale dlaczego? – zadaję chyba najgłupsze z możliwych pytań.
– A nie domyślasz się? – Amanda nie przestaje się aż na chwilę uśmiechać, co wcale mi nie pomaga.
Mimo wszystkich przeciwności, począwszy od kołyszących się na wyciągnięcie ręki cycków Ani, a na bardzo niegrzecznej dłoni Amandy skończywszy, próbuję w miarę logicznie ogarnąć ową kwestię. Próbuję. I niewiele ponadto, bo poddaję się już po paru sekundach. Fakt – pamiętam dobrze nie tylko nasze rozmowy o tym, jakie typy pań oraz panów najbardziej nam się podobają, czy przede wszystkim całkiem niedawną dyskusję o urozmaiceniu pożycia o ewentualny trójkąt, jednak przecież zawsze były to tylko rozmowy! I nic ponadto! A tymczasem nagle, praktycznie bez wcześniejszej zapowiedzi i po tylu latach całkowitej monogamii, ma najdroższa, jedyna i ukochana sprawia mi prezent w postaci nagusieńkiej kobiety. I na ...