Czekoladka walentynkowa, czyli w tym roku będzie naprawdę grubo... (część 4)
Data: 19.07.2024,
Autor: AgnessaNovvak
... początku postępuje niezwykle ostrożnie, wyraźnie badając moje reakcje i próbując określić granicę, do której może się posunąć. Lub nie. Z każdą kolejną chwilą pozwala sobie na coraz więcej, aż w końcu pobudza mnie od tyłu obiema dłońmi. Tu lekko pomizia, tam mocniej naciśnie, gdzie indziej zatoczy kilka całkiem przyjemnych kółeczek… Niezależnie od tego czy nazwę to jeszcze masażem erotycznym, czy już jawnymi pieszczotami, nie mogę zaprzeczyć, że jest mi naprawdę bardzo przyjemnie! Chyba nawet aż za bardzo, bo zaczynam się bać o własne reakcje. A co, jeśli się nie powstrzymam i nagle dojdę? Owszem, niby nie raz i nie dziesięć zdarzało mi się to wcześniej, ale…
Jakby tego było mało, w tym właśnie momencie ma najdroższa chwyta mnie za włosy i przyciąga do siebie. Mam świadomość, co za moment nastąpi, dlatego tym bardziej skupiam się tylko i wyłącznie na dawaniu jej jak największej przyjemności. Rozchylam ją językiem jeszcze szerzej, ostrożnie chwytam wargami pulsującą perełkę i ssę tak, jak najbardziej lubi.
Owszem, może Amanda nie przeżywa orgazmu tak mocno i długo, jak przed paroma godzinami, za to sporo głośniej. Zdecydowanie nie szczędzi nam odgłosów ze swego naprawdę bogatego repertuaru, zupełnie ignorując fakt przebywania w najzwyklejszym bloku o cienkich ścianach. A gdy już wyraźnie ma dość, wówczas przerywam pieszczoty, podnoszę się i uśmiecham z nieukrywaną satysfakcją na widok maślanych oczu. Po prawdzie mam ochotę, by położyć się przy niej i po prostu ...
... poleżeć, lecz muszę przecież pamiętać o Ani. Nie, że wstydzę się takich czułości wobec ukochanej, jednak chcę docenić jej zaangażowanie, a takie nagłe zajęcie się jedynie Amandą może być odebrane jako co najmniej lekceważące.
Sama zainteresowana ma jednak najwyraźniej inne plany, bo rozwiązuje mój dylemat rozkazem:
– Połóż się na plecach!
Takiemu poleceniu zdecydowanie nie mogę się sprzeciwić! Chcąc nie chcąc odsuwam się więc od wciąż masujących dłoni, obracam i poprawiam parokrotnie na śliskim materacu. Amanda natomiast robi coś, co dokumentnie zbija mnie z tropu. Podchodzi na czworakach do Ani, szepcze jej coś na ucho i… całuje. W usta. Naprawdę długo, aż obie nie mogą złapać oddechu. Po czym pomaga jej wstać i usadza z powrotem na mnie. Tym razem jednak nie na udach, a piersi.
– Powiedziałam ci wyraźnie, że nie tylko masaż jest moim prezentem dla ciebie, ale i sama Ania! – powtarza zachrypniętym głosem. – I zależy mi na tym, żeby także jej było przyjemnie. Rozumiesz? Dlatego… dotykaj jej. Pobudzaj. Pieść. Zrób jej dobrze. Zrób jej to! Zrób to dla mnie! Proszę! Tak bardzo tego pragnę…
Niby słyszę i rozumiem doskonale, czego ode mnie żąda, jednak nie mogę się przemóc. A przynajmniej nie od razu. Walczę ze sobą dłuższą chwilę, próbując zebrać myśli. Tym bardziej że nie rozumiem już zupełnie relacji między nimi dwiema – z jednej strony niby trzymają się na dystans, podkreślony „panią Amandą”, a z drugiej właśnie przelizały się jak para nagrzanych lachonów na szkolnej ...