Czekoladka walentynkowa, czyli w tym roku będzie naprawdę grubo... (część 4)
Data: 19.07.2024,
Autor: AgnessaNovvak
... dodatek wyraźnie zachęca do skorzystania z niego. Tutaj, teraz i w takiej formie, że na samą myśl zaczynam się rumienić. Owszem, teoretycznie wciąż jest to „masażystka Ania”, jednak coś mi się wydaje, że jeśli tylko zechcę, to na samym masażu wcale się nie skończy.
A może właśnie to jest najlepsze wyjście? Przecież Amanda nie zrobiłaby nic, do czego sama nie byłaby stuprocentowo przekonana. Jeżeli zabrała mnie na masaż erotyczny, może oznaczać to tylko jedno: chciała zabrać mnie na masaż erotyczny. Podobnie wybór kogoś o tak nietuzinkowej urodzie jak Ania na pewno został dokonany całkowicie świadomie i z pełną premedytacją. Bo tak! I naprawdę nie muszę pytać o takie rzeczy, by doskonale znać odpowiedź.
A skoro tak właśnie jest… Przymykam oczy, oddycham głębiej raz, drugi i trzeci. Po czym, nie chcąc przedłużać, mówię wprost:
– Tak, podoba mi się! Jest wspaniały! Cudowny! Obie jesteście cudowne! – W tym miejscu spoglądam wymownie na wciąż siedzącą na mnie masażystkę. – Tylko… ja nie wiem, czy mogę go przyjąć. Przecież ja nigdy… no wiesz…
Amanda, widząc moją reakcję, nagle poważnieje. Nie zważając na obecność Ani, przytula się i obejmuje mnie za szyję. Całuje w policzek. Przeciąga palcami po włosach i szepcze cichutko:
– Wstydzisz się?
W odpowiedzi kiwam tylko lekko głową. Jednocześnie jednak nie mam zamiaru dłużej ciągnąć tego irytującego i w gruncie rzeczy zupełnie zbędnego teatrzyku. Ufam Amandzie jak nikomu innemu i pragnę odwdzięczyć się takim samym ...
... zaufaniem. Poza tym… Tak, Ania mi się podoba! Niesamowicie mi się podoba! Mimo iż widzę ją pierwszy raz w życiu, mogę bez ogródek stwierdzić, że jej pragnę. Tak czysto fizycznie. A skoro druga okazja na urzeczywistnienie takiej fantazji może się już nie powtórzyć, wniosek nasuwa się sam: muszę zebrać w sobie tyle odwagi, ile tylko jestem w stanie.
– Tak – znów się rumienię – wstydzę się. Ale już dłużej nie chcę. Nie przy tobie! – Zbieram resztki odwagi i odwdzięczam pocałunkiem za pocałunek. – Dlatego jeszcze raz dziękuję wam obu i… oddaję się całkowicie w wasze ręce!
Amanda przez moment patrzy mi w oczy, jakby zastanawiając się, czy dobrze rozumie. Po czym znów się uśmiecha. Wybitnie nieprzyzwoicie.
– Co więc myślisz, Aniu, skorzystamy z tak hojnej oferty? I zrobimy wszystko, co tylko chcemy? – chichocze, jakby opowiedziała niezły dowcip, i nie czekając na odpowiedź pytanej, bez ogródek mi rozkazuje: – W takim razie uklęknij!
Zanim znów niepotrzebnie stchórzę, odwracam się na powrót na brzuch, po czym podnoszę na łokciach. Amanda natomiast niespodziewanie wstaje i siada przede mną. Odchyla się lekko do tyłu, rozszerza uda, sięga pomiędzy nie dłonią i palcami otwiera kobiecość tak wilgotną, że widzę to wyraźnie nawet w migoczącym świetle świec.
Nie czekając na dalsze zaproszenia, opuszczam głowę. Zbieram ciągnącą się lepkość językiem, jednocześnie wyczekując, co właściwie ma teraz zamiar zrobić Ania. Ona zaś także mnie zaskakuje, kontynuując to, co zaczęła Amanda. Z ...