1. Czas grozy (II)


    Data: 22.07.2024, Kategorie: historia, dama, wikingowie, średniowiecze, rozbieranie się, Autor: historyczka

    Białogłowa zadumała się nad swym losem. Pieśni trubadura ulatywały gdzieś poza nią.
    
    „A może… warto zostać nałożnicą tak możnego pana…? Nałożnicą… jak to brzmi! No, jakby nie patrzeć, lepiej niż „ladacznicą”, czy „sprzedajną dziewką”… A jeśli już nawet sprzedajną, to nie za drobne miedziaki… a za jakoweś wpływy na dworze… No właśnie. Będąc nałożnicą Karola, posiadłabym wiedzę i dostęp do ucha władcy… „posiadłabym” – jak to zacnie brzmi, wszak to on by mnie posiadł…
    
    Ponadto, gdybym spała z tym możnym panem, uchroniłabym się tym samym, od conocnych wizyt wartowników… a wszak Karol, to dworniś, tamto – prostacy… no i poza tym, co dałoby mi sypianie z nimi?”
    
    Dwa pacierze umknęły, niczym z bicza strzelił. Martha pomykała cichcem do komnaty władcy. Ten już tu był. Jego czy żarzyły się jak węgielki.
    
    - Nie mogłem się ciebie doczekać, pani.
    
    - Miło mi słyszeć tak dobrotliwe słowa, o panie… - Kobieta dygnęła, kornie kłaniając się nisko.
    
    Podszedł do niewiasty, żeby, w świetle pochodni, przyjrzeć się jej lepiej.
    
    - Sława twej urody tak wielka, ale nijak się ma, do tego co widzę. Jesteś jeszcze urodziwsza! Twe lico! Twe anielskie kształty!
    
    Martha była w siódmym niebie. Zawsze ubóstwiała pochwały, ale te, pochodzące z ust tak możnego, działały na nią, jak żadne inne.
    
    Nie wiedząc, co odpowiedzieć, spuściła oczy i jedynie łopotała rzęsami.
    
    - Czy wiesz, w jakim celu cię tu przywołałem, pani?
    
    Niewiasta doskonale to odgadła, lecz cóż miała rzec?
    
    - Panie… ...
    ... domyślam się jeno… - odparła stremowana sytuacją.
    
    W duchu dodając: „Ano po to, cobyś mógł mnie mieć… coby uczynić mnie nałożnicą…”
    
    Karol uśmiechnął się, mrużąc oczy, ujął jej dłoń i obrócił kobietę dokoła, aby móc się dokładnie napatrzeć jej kształtom.
    
    - To dobrze, że się domyślasz… - powiedział zadowolony, myśląc już o tym, jak będzie napawać się jej krągłościami.
    
    „Co za zadek! Co za cyc! Nie wypuszczę cię gołąbeczko z mego łoża zbyt chybko!”
    
    - Ale panie… wiedz, że ze mnie porządna i cnotliwa niewiasta…
    
    Osłoniła się dłońmi, jakby chcąc chronić swą cnotę.
    
    - A tak… wiem… wiem… taka sława też za panią podąża. Słyszałem aż o dwóch mężach, którzy pono chcieli wtargnąć do pani alkowy i zostali z niczym… Mimo, że byli to możni i majętni panowie… To się rozeszło po kraju, że Martha przed nimi swą cnotę uchroniła… Ale… ja znam też inne opowieści… Choćby taką, jak to do arcybiskupa pani posłowała…
    
    Kobieta zarumieniła się.
    
    „Psiajuchy! Ach te chłopy! Chwalą się swymi zdobyczami. Nawet jeśli jest to „Jego Ekscelencja ksiądz biskup…” Nawet on nie omieszkał…”
    
    Kontynuował.
    
    - Wiem, że spędziła pani tam kilka dni… i nocy… - uśmiechnął się porozumiewawczo - Ksiądz arcybiskup wielce sobie chwalił pani towarzystwo… obcowanie z tak miłą niewiastą… Pono dysputy z panią trwały w jego prywatnych apartamentach aż do świtu!
    
    - Nnno tak…
    
    - I nie wypuścił pani klecha, dopóki się nią... to jest ową dysputą, należycie nie nacieszył?!
    
    „Wypuścił cię pewnikiem dopiero, jak ...
«1234...8»