Domino (I)
Data: 19.11.2019,
Kategorie:
morderstwo,
fellatio,
tajemnica,
zbrodnia,
wykorzystanie,
Autor: Sztywny
... wrócić do szopy i ją wysprzątać. Samochód tak samo. Przynieś mi sznur i zacznij szukać większych kamieni.
Gdy Andrzej męczył się z ciałem, Marzena krążyła w pobliżu i przynosiła na tyle duże kamienie, żeby je samej unieść. Gdy je znosiła, Andrzej odbierał je i za pomocą sznura mocował do worka. Byli już przy końcu, gdy usłyszeli głos za plecami.
- Kamienie się kradnie, tak?
Oboje znieruchomieli nad zwłokami schowanymi w bagażniku. Dopiero po chwili powoli się odwrócili.
Za nimi stał leśniczy w morowej kurtce i gumiakach. Obgryzał leniwie jabłko.
- No proszę, czyż to nie państwo bogaccy. Śpią na pieniądzach, a kamienie do ogródka kradną. Wstyd.
- Weź go zagadaj, a ja wyrzucę zwłoki do wody – Andrzej wyszeptał do Marzeny.
- Jak niby?
- Nie wiem, zrób mu laskę w krzakach. Wymyśl coś!
Rozmawiali tak, dopóki leśniczy nie zrobił dwóch kroków.
- Pan Mieczysław? Dobrze pamiętam?
- Proszę mi tu nie słodzić i po imieniu nie mówić. To będzie słony mandat.
- Czy mogę porozmawiać z panem na osobności?
- Nie ma takiej opcji, proszę pani. Może za to pani pokazać swój dowód osobisty.
- Panie Mieczysławie, oczywiście zaraz pokażę, tylko muszę coś wyjaśnić.
Uśmiechając się szeroko, chwyciła otyłego mężczyznę z krótkim wąsem pod rękę i siłą odciągnęła od samochodu. Z trudem zniosła woń na wpół przetrawionego alkoholu. Na początku leśniczy zamierzał protestować, ale Marzena posłała mu takie spojrzenie, że skapitulował.
- Panie Mietku, mogę ...
... tak się spoufalić z panem? Pan może do mnie mówić Marzena. Poczułabym się bardziej komfortowo.
- Nie wątpię, ale jestem na służbie, a nie na kawie.
- Oczywiście, wszystko rozumiem i nie zamierzam panu utrudniać, chcę tylko, żeby pan mnie zrozumiał. Ja tego nie chciałam!
- Czego?
- No tego, tego wszystkiego! Mówiłam mu, żebyśmy nie ryzykowali i kupili głazy w ogrodniczym, ale on tylko swoje, że nie będzie płacił za kamienie. Prawda jest taka, że jest strasznie skąpy.
- To tłumaczy, w jaki sposób się dorobił.
- No właśnie. Szczerze powiedziawszy mam już dość. – Głos Marzeny się załamał. – Już nie wytrzymuję tych wszystkich tajemnic, które mi powierza. A na dodatek zdradza mnie!
- Co pani mówi?
Kobieta prowadziła leśniczego coraz głębiej, aż samochód i Andrzej zniknęli za parowami i drzewkami.
- Tak. Jak już tak rozmawiamy ze sobą szczerze, to się muszę do czegoś przyznać.
- Hmm?
- Nie byłam z mężem od roku.
- Też coś! Taka atrakcyjna kobieta i żyje w celibacie? Nie chce się wierzyć.
- Ale to prawda! Nie dość, że muszę z nim łamać prawo, to jeszcze jestem taka samotna…
- Niech się pani rozwiedzie. Dostanie pół majątku i będzie mogła poszukać kogoś lepszego.
Przy ostatnim zdaniu leśniczy popatrzył dziwnie na Marzenę, lekko się uśmiechając.
- Gdyby to było takie proste, Mietku. Jestem z bogobojnej rodziny, wiesz, jaki byłby wstyd, jakby się wszyscy dowiedzieli? Poza tym wciąż jestem naiwna i mam nadzieję, że uda mi się go w końcu ...