1. Target cz.4


    Data: 04.12.2019, Autor: patik4

    Paryż, 1900
    
    Noc była mroźna.Płatki śniegu spadały leniwie na ziemię, pozostawiając po sobie mokre ślady. Ludzie uciekali do domów, chcąc zdążyć przed prawdziwą śnieżycą. Mężczyzna szedł pewnym krokiem w stronę cerkwi. Oczy miał podkrążone, a na jego policzku dostrzegalny był blednący już siniak. Nigdy nie chciał, żeby jego życie wyglądało tak, jak teraz, ale nauczył się,że nie zawsze wszystko jest takie jakie byśmy tego chcieli. Zawalone ściany budowli stawały się coraz wyraźniejsze. Chłód owiał jego ciało. Zapach siarki wdarł się do nozdrzy, kompletnie zbijając go z tropu. Dopiero cichy jęk przypomniał mu po co tutaj przyszedł.
    
    Blondyn siedział na kobiecie i rozrywał jej bluzkę. Krzyczała, jej strach unosił się w powietrzu. Dlaczego faceci nie rozumieją, że zazwyczaj słowa kobiety jednak odzwierciedlają to co ma na myśli.
    
    -Mama Cię nie nauczyła, że kiedy kobieta mówi nie, to znaczy nie? Ciemnowłosy wyszedł z cienia, wprawiając chłopaka w osłupienie. Nie spodziewał się, że ktoś go tutaj przyłapie, od dawna to wszystko planował, nie biorąc pod uwagę żadnych trudności. Mina mu zrzedła, a na karku pojawiły się kropelki potu.
    
    -Wyjdź teraz, a nie stanie Ci się krzywda-odparł nastolatek. Nie zdawał sprawy z kim ma do czynienia. Gdy ten ani drgnął, odepchnął kobietę i wstał, przygotowany do ataku-Jak Cię zwą? Zapytał. Jego ciało nie zdradzało jego strachu, ale oczy tak. Był przerażony, a w kącikach dostrzegalne były łzy. Mężczyzna zdjął kaptur, a jego zielone oczy ...
    ... przeszyły go na wylot. Nigdy nie czuł takiego bólu, a on przecież nawet go nie dotknął.
    
    -Raven-odparł obojętnie , nie odrywając od niego wzroku. Musiał wiedzieć kto jest alfą. Młodzieniec zbladł, a oddech uwiązł mu w gardle. Cała odwaga uleciała z niego w jednej chwili.
    
    -To niemożliwe, mówiono że nie żyjesz- wyjąkał, zaciskając nerwowo pięści. Zielonooki roześmiał się głośno, tak jakby usłyszał przed chwilą jakiś dobry kawał. Na jego twarzy pojawiło się coś na kształt uśmiechu.
    
    -Mnie się nie da zabić-wyszeptał mu do ucha. Nawet nie zorientował się,kiedy ten znalazł się przy nim-Za to z Tobą nie powinno być żadnego problemu-wbił mu sztylet prosto w serce, obserwując jak cała krew odpływa mu z twarzy. Brzydził się tego co robił, ale nie znał innego życia. Niestety. Bezwładne ciało osunęło się na ziemię. Wyjął sztylet i wytarł go o ubranie nieboszczyka. Nie lubił brudzić się przy pracy. Rozejrzał się jeszcze za kobietą, ale już dawno musiała uciec. Nie przejął się tym zbytnio, nie przyszedł tutaj po nią. Upewnił się jeszcze, że nie zostawił żadnych śladów i zniknął.
    
    *****
    
    Zwinięty kawałek papieru od Connora cały czas leżał na szafce. Po dłuższej chwili odwinęłam kartkę i zobaczyłam na niej dziewięć cyfr, zostawił mi swój numer z dopiskiem. ,,Niech koleżanka zadzwoni do mnie jak oprzytomnieje
    
    ". Uśmiechnęłam się pod nosem i pokiwałam z niedowierzania głową, faceci to takie proste stworzenia.
    
    -Mogłabyś nam skoczyć po jakiś alkohol? Najlepiej wódka i kilka ...
«1234...»