1. Dziwka - część 22 - Szum


    Data: 19.12.2019, Kategorie: Bi Autor: MeskaDzivka

    Wyjechaliśmy przed dziewiątą. Zabrał mnie z Rozdroża. Spóźnił się kilka minut. Czekałem na tyłach kawiarni z torbą i kubkiem zimnej już kawy. Poranny korek blokował Trasę Łazienkowską. Przy Zachodnim wypadek, kolorowe światełka karetki, policji i ruch zamrożony ciekawością gapiów. Zanim wyjechaliśmy z miasta była prawie dziesiąta. Klaus bywał u Pani Ewy rzadko. Lubił duety. Na pokój brał dwie dziewczyny lub, od kiedy pojawiłem się w firmie mnie i którąś do pary. Nigdy nie angażował się w akcję. Siadał z drinkiem i patrzył niekiedy tylko prosząc o zmianę w scenariuszu będącym improwizacją tkaną na tyle, by wypełnić zamówiony czas. Nikt się na to nie krzywił. Klaus zostawiał solidne napiwki, nie robił problemów, siedział i patrzył. Kiedy już się odezwał kaleczył język silnym, nosowym, obcym akcentem. Oceniałem go na pięćdziesiątkę – wysoki, szczupły, zawsze opalony. Z nielicznych rozmów dowiedziałem się, że żegluje, jeździ na nartach, biega półmaratony. W Polsce prowadzi biznes, rodzina wyjechała że Śląska w latach pięćdziesiątych. Dwa dni w jego towarzystwie brzmiały rozsądnie. Stawkę przyjął bez zająknięcia – Szefowa licytowała wysoko przekonana, że będzie się targować. Nic z tego, zero negocjacji, sprzedane. Równowartość pięciu spotkań dziennie plus coś ekstra jak zawsze? Żyć nie umierać.
    
    Podróż upływała w ciszy przerywanej kilkoma służbowymi telefonami. Biznes się kręcił, kręciły się koła, droga znikała za nami. Słuchałem radia patrząc za okno. Nie lubię narzucać się ...
    ... z rozmową.
    
    -Cypa to cypa.
    
    Zrozumiałem dopiero, gdy w ślad za jego palcem przeniosłem wzrok na drugą stronę jezdni. Zdążyłem dostrzec wysoką dziewczynę z zdecydowanie zbyt ciasnej, krótkiej sukience opinającej może nie puszyste, ale solidnej budowy ciało. Nawet osiemdziesiąt kilometrów na godzinę nie wystarczało, by użyć słowa „ładna”.
    
    - Piękności w tych lasach się nie znajdzie.
    
    Przytaknął nosowym chrumknięciem i powtórzył.
    
    - Cypa to cypa.
    
    Przy następnej zwolnił, zagwizdał pod nosem, powiedział coś, czego nie zrozumiałem i znów wrócił do przepisowej dziewięćdziesiątki. To akurat wkurzało. Przepisów i ograniczeń przestrzegał z zegarmistrzowską precyzją nie zwracając uwagi na wyprzedzające nas co i już gruchoty. Trzeci okaz leśnej fauny stał dopiero po kilku kilometrach. W odróżnieniu od poprzedniczek dziewczyna, pomimo że Klaus zwolnił do chyba trzydziestki prezentowała się całkiem normalnie czyli dobrze. Konwencja była nieco wulgarna, mini, szpilki, bluzka udająca, że chce przesłonić dekolt ale twarz młoda, dziewczęca, nie zmęczona. Stała oparta o znak zakazu wjazdu. Obok leżała torebka i butelka z wodą. Nieoczekiwanie Klaus zatrzymał się kilkadziesiąt metrów dalej.
    
    - Poprostujesz koszci?
    
    Spojrzałem zdziwiony. Poklepał się po kroczu wybuchając śmiechem.
    
    - Poruchacz. Ładna dziwka.
    
    Nie czekał na odpowiedź. Wrzucił wsteczny i powoli cofnął samochód aż do zjazdu. Dziewczyna nie ruszyła się z miejsca. Taksowała auto, nas w środku i spokojnie dopalała ...
«1234»