Historia Michała
Data: 21.01.2020,
Kategorie:
Pierwszy raz
azjatka,
młodszy ze starszą,
za granicą,
Autor: MrHyde
... olśnienie, przeżycie „Aha”, opisywane uczonym językiem w podręcznikach psychologii kognitywnej. Chłopak, mężczyzna legitymujący się świadectwem dojrzałości, przeżył swój pierwszy raz, pierwszy raz w życiu zrozumiał coś całym sobą, podczas ostro zakrapianego stawiania wiechy, celebrującego ustawienie ostatniej pary krokwi. Od tego momentu, dla studenta turystyki i rekreacji było już jasne jak dwa razy dwa, że cipa jest do ruchania, a pogadać to se można z kumplem.
Z początkiem wakacji, po drugim semestrze studiów, zaliczywszy część przedmiotów przed terminem i przełożywszy najtrudniejsze egzaminy na sesję poprawkową we wrześniu, adept turystyki wybrał się do Londynu. Zamieszkał w wynajmowanym pokoju, w czteroosobowym mieszkaniu, na południowym krańcu metropolii, za sto siedemdziesiąt funtów tygodniowo, nawet w przystępnej cenie. Współlokatorzy – trzech Polaków. Czasem nocował ktoś jeszcze, na podłodze w kuchni, gdy nocne pogawędki przeciągnęły się tak długo, że gościowi wygodniej było przekimać w miejscu bibki, niż wracać do siebie i dwie godziny potem znów zrywać się do roboty. Historie opowiadane przy whisky lub brandy bez lodu, jedna podobna do drugiej: że po roku wspólnego mieszkania, lachon się rozmyślił i wrócił do mamusi z płaczem, że niby ktoś bije, pije, czy coś w ten deseń. Że żoncia, była już żoncia, zabrała dwuletniego dzieciaka i myk do tatusia, a ty, durniu, płać alimenty do usranej śmierci, albo i dłużej. Że bez ostrzeżenia wystawiła walizkę z gaciami chłopa ...
... za drzwi i wymieniła zamki, żeby już więcej nie wszedł. Że się kurwa puściła z Turkami. Że przez pół roku dymała się z arabusem i jeszcze w ciapatego bachora próbowała wrobić. Że chłopa puściła w banię z jego najlepszym kumplem. Że zanim odeszła na dobre do młodego, pięknego, bogatego, dostawała okres najpierw co dwa tygodnie, a potem to już w ogóle miała ciotę bez przerwy.
Tylko jeden zesłaniec nie narzekał na niesprawiedliwość wyroków babskich i nie pomstował na rodzaj kobiecy, w cudowny sposób zachowując chłopięcą fascynację dupencjami i młodzieńczy pęd do wyrywania lasek, mimo że miał już cztery dychy na karku. Ten gościu jako jedyny z całej ferajny, w pełni popierał decyzję swojej byłej, by go ukarać banicją z wyra, mieszkania i życia. Ilekroć wspominał zerwanie swoich ostatnich zaręczyn, przyznawał jej pełną rację i niczego nie żałował. Zerżnięcie trzech sióstr po kolei, jedna po drugiej, nie mogło przecież ujść płazem.
- I warto było! – powtarzał z naciskiem podczas niemal każdej libacji.
Ten gawędziarz-pijanica, wychodźca z Kielecczyzny, co bab się nie lękał i baby chędożył, po dwie, po trzy jednocześnie, jak dobrze polali, urósł w oczach Michała do rangi Marszałka, którego kamienna podobizna, zwrócona licem w kierunku Grobu Nieznanego Żołnierza, pilnuje parkingu w centrum Warszawy. Czterdziestolatek (nie mylić z ciapowatym inżynierem z PRL-owskiego serialu) został idolem dwa razy młodszego niedoszłego defloratora Justyny, nie potrafiącego puścić w niepamięć ...