#valentinestory, czyli przemyślenia z okazji święta…
Data: 22.01.2020,
Kategorie:
delikatnie,
masaż,
małżeństwo,
wyznanie,
walentynki,
Autor: Agnessa Novvak
... znajdzie się wśród kandydatów na doznanie dekady, może znikąd nie dobiegały anielskie fanfary, może mogliśmy zrobić coś lepiej, tu czy tam nieco bardziej się postarać i najpierw przez pół dnia nawzajem uwodzić, później przebrać w wyuzdane kostiumy, w międzyczasie może obejrzeć jakiś dobry erotyk, i tak dalej, i tak dalej.
Tylko cóż z tego? Liczy się to, że się kochamy i chcemy ze sobą być. Razem. Jedynie we dwoje. Ze wszystkim naszymi wadami, przywarami, niedociągnięciami. Bez udawania kogoś, kim nie jesteśmy i nigdy nie będziemy, choćbyśmy nie wiadomo jak się starali i przełamywali własne granice, wychodzili ze strefy komfortu oraz na siłę uskuteczniali jakieś pseudopostępowe brednie. Bez oszukiwania. Obłudy. Kłamstwa. Skoro nie dysponujemy ciałami rodem z żurnali, idealnie jędrnymi cyckami, przyrodzeniem rozmiaru XXL, wytrzymałością zawodowych aktorów branży rozrywkowej i zupełnie nie kręcą nas łóżkowe wielokąty lub jakże modne ostatnimi czasy „sado maso jak w Greju”, to po prostu tak jest. Nie mniej i nie więcej. I nie mamy najmniejszego zamiaru temu zaprzeczać! Zamiast jednak się tym niepotrzebnie podniecać, może lepiej odpoczniemy i…
Wtem nachodzi mnie z pozoru niedorzeczna myśl, by ubrać wydarzenia tego dnia w słowa i podzielić się owym opisem z szerszą publicznością. Może ...
... nawet wysłać go na jakiś konkurs, jakich pełno odbywa się na różnej maści zboczonych grupach fejsbukowych, kto wie? Co prawda nie będę się oszukiwać, że cokolwiek osiągnę, bo ilością lajków oraz „obiektywną decyzją jury” jak zwykle* zwycięży wybitnie grafomańsko-erotomańska fantazja niespełnionego onanisty w rodzaju „nakolana suko tak karze TWUJ PAN słuchaj się mnie bierz do dzioba OOO DOCHODZEEE KURŁA!”. Jednak jak to mówią –
, a poza tym taka całkowicie bezwartościowa w gruncie rzeczy wygrana jest tutaj najmniej istotna.
Znacznie ważniejsze będzie, że przynajmniej niektóre czytelniczki – oraz czytelnicy ma się rozumieć – przeczytają tę miniaturkę i pomyślą: zgadzam się! Tak właśnie jest i od zawsze powinno być! Przecież to ode mnie zależy, w jaki sposób spędzę ten czas! To ja i tylko ja zadecyduję, czy będzie to dla mnie szczególna okazja, czy całkowicie zwyczajny dzień jak co dzień. Być może obejrzę film, poczytam książkę, pójdę na spacer… lub wprost przeciwnie: będę się seksić od rana do nocy z mężem, żoną, dziewczyną, kochankiem, szwedzką maszynką ssąco-ciupciającą, pięcioma facetami i trzema kobietami naraz, wedle uznania! Mojego prywatnego i jakże subiektywnego.
Ale to się jeszcze muszę nad tym poważnie zastanowić, bo zamiast chęci pisania w głowie wciąż mam mokro między udami…