-
Krew z mojej krwi (I)
Data: 28.01.2020, Kategorie: Geje spanking, Incest fan fiction, Autor: Xenka
... Dean, odwaliłeś kawał dobrej roboty. Sam patrzył na niego z uznaniem. I tak ciepło, że Dean poczuł, jak złość i wzburzenie – trochę wbrew jego woli – zaczynają z niego ulatywać. – Trzymałeś całą naszą rodzinę na barkach. Mnie, tatę... Pozwól, że teraz ci się odwdzięczę i zajmę się tobą... Dean zmarszczył brwi. Pragnął tego. Tak bardzo jak jeszcze nigdy. Od dawna. Od śmierci taty. Na powrót oddać komuś kontrolę, zrzec się części odpowiedzialności, zrzucić ciężar z ramion. Ale nie mógł. Nie to obiecał tacie. Nie to obiecał sobie. – Nie, Sam. To nie wypali, mówiłem ci już. Ty jesteś moją odpowiedzialnością, a nie ja twoją – mamrotał, unikając wzroku brata. Powoli wycofywał się w stronę drzwi. Bliskość Sama ostatnio działała na niego bardzo stymulująco. Przerażały go te odczucia. Ich życie i rodzina były już i tak wystarczająco dziwne. Nie musiał dokładać od siebie kolejnej cegiełki. – Jesteś egoistą – Sam przysiadł na oparciu fotela. – Kiedy próbowałem odejść, zatrzymywałeś mnie. Chciałem swojego życia z dala od ciebie i taty. A teraz, kiedy straciłem wszystko – miejsce na uniwersytecie, dom, Jess... – westchnął ciężko. Te wspomnienia wciąż były bardzo żywe. – ... ty po prostu mnie odrzucasz i uciekasz. – Sammy, to nie tak – Dean zbliżył się do brata. – Wcale cię nie odrzucam. Ale nie mogę zgodzić się na to, co zaproponowałeś. – Nie możesz, czy nie chcesz? Chcę, do cholery!, Dean jęknął w myślach. Ale nie mogę. – Nie mogę. Po prostu – ...
... odparł. – Nie odsuwam się od ciebie. Ale musimy inaczej zbudować naszą relację. – Czyli jak? Dalej będziesz uciekał przed trudnymi tematami, będziesz obwiniać się o każde głupstwo i dusić w sobie wszystko? Dalej będziemy pozornie blisko, a tak naprawdę jak obcy ludzie? Dean zacisnął mocno usta. Kiedy je rozluźnił, Sam nie potrafił oderwać od nich wzroku. Piękne, pełne wargi o intensywnym kolorze i doskonałym kształcie. – Skoro nie pozwoliłeś mi od siebie odejść, to pozwól mi być blisko... – szepnął. Wciągnął silniej powietrze. Dean pachniał kiepską wodą kolońską z pobliskiej stacji benzynowej, smarem samochodowym i drogim szamponem, który podkradł bratu. – Sammy... – Jesteś krwią z mojej krwi, Dean. Starszy Winchester zaśmiał się. Miał wytknąć bratu, że wybrał sobie dziwny moment na cytowanie Biblii. Nie zdążył jednak tego zrobić. Sam spiął się w sobie i odsunął siłą woli wszystkie obawy, wątpliwości i opory. Nachylił się niespodziewanie i złączył ich wargi w krótkim, nerwowym pocałunku. Od dawna wyobrażał sobie smak ust brata. I miał rację. Smakowały słodko. – Sam...? Co to było? – Dean zamrugał, jakby wybudzał się z dziwnego snu. Nie był zresztą pewien, czy ta sekunda nie była faktycznie jedynie marą. – Niech cię szlag! – warknął, otrząsając się. Odsunął się gwałtownie, nerwowo przykładając palce do rozchylonych ust. Nie wycierał ich, nie znać było w nim obrzydzenia. Sam dostrzegał raczej na twarzy brata walkę. Taka sama toczyła się w nim ...