Cichy pokój (I)
Data: 28.01.2020,
Kategorie:
noc,
sen,
Brutalny sex
Masturbacja
Autor: Tamara
Coś, jakaś moc mi nieznana, zmusiła mnie do wyjścia w środku nocy z własnego pokoju. Kazała opuścić ciepłe i bezpieczne łóżko i stanąć w mroku przed zamkniętymi drzwiami. Jeszcze się wahałem. Słysząc dudniące w uszach silne uderzenia własnego serca, zbliżyłem dłoń do klamki. Krtań dławił mi lęk, ale tajemnicza siła obezwładniająca mój umysł, nie pozwalała odejść. Chcąc być niesłyszalny nawet dla samego siebie, prawie nie oddychałem, bałem się zostać zdemaskowany zbyt wcześnie, choć nie miałem żadnej pewności, że potem będzie lepiej. Jeszcze zanim zbudziłem się ze snu, w którym trwałem w słodkim transie, byłem przekonany, że to, co w nim czynie, nie jest niczym złym, a towarzysząca mi postać, nie stawiała sprzeciwu. Nie widziałem jej, była jakby niematerialna, ciało wydawało się niczym mgła o ludzkich kształtach, twarz… z twarzy pamiętam tylko uśmiech i oczy wokół których, niczym poruszane wiatrem, kołysały się długie faliste włosy koloru nocnego nieba. Wydawała się mi nieobca i przychylna. Stałem przed nią nagi, ona w zwiewnej halce sięgającej kolan. Zapraszała mnie wzrokiem, nie poruszając warg, zdawała się mówić – podejdź do mnie. I podszedłem, choć strach kazał mi uciekać. Zrobiłem ku niej krok, czując, że stanie się coś strasznego. Pobudzony siłą tkwiąca w mnie, zbliżyłem się do niej, patrząc jak zahipnotyzowany na jej ukryte pod koronkami piersi. Znałem ich wielkość, kształt, ułożenie brodawek i ich odcień, choć nigdy ich przedtem nie widziałem, a zaledwie wyobrażałem ...
... sobie, gdy mijaliśmy się na schodach, czy korytarzu. Wiedziałem, przed kim stoję i dla kogo pręży się mój członek, wiedziałem też, że mój lęk nie leży w złu, ale w czekającym mnie nieznanym doświadczeniu. Wiedziałem, że nie zostanę przegnany, ale wstyd tkwił we mnie jak w uczniu mającym zdawać egzamin, do którego się nie przygotował. Zanim na dobre uleciał sen, byłem przekonany, że warto podążyć jego śladem. Korytarz pozbawiony okien tonął w mroku, białego koloru drzwi, przed którymi stałem, były popielate, klamka za dnia metaliczna i połyskująca, wydawała mi się zaledwie majakiem, ale i tak położyłem na niej dłoń. Była chłodna jakby wystawiona na zimowe powietrze otaczające nasz dom. Opuszczając swój pokój, nie zastanawiałem się, czy będą zamknięte na klucz. Nigdy wcześniej nie zastanawiałem się nad tym, wiedziałem za to, że korzystając ze wspólnej łazienki, od wewnątrz zakrywała mleczne okienko zasłonką. Bałem się, że naciskając klamkę, zazgrzyta zamek, płosząc osobę po drugiej stronie. Nie chciałem tego, więc zrobiłem to bardzo powoli i z wielkim wyczuciem starając się za wszelką cenę utrzymać drzwi w bezruchu, tak by po otwarciu nie uderzyły w futrynę. Dom zamykany był na noc na parterze, to dawało mi poczucie bezpieczeństwa i nie myślałem wcale o zamykaniu się dodatkowo w pokoju, ale osoba, do której zamierzałem się dostać, mogła być bardziej ostrożna.
Drzwi bezdźwięcznie zachwiały się w zawiasach, oznajmiając mi, że już nie bronią dostępu do wnętrza. Nasłuchiwałem ...