1. Arystokrata (X)


    Data: 30.01.2020, Kategorie: Sex grupowy Brutalny sex Geje niewolnik, ból, Autor: violett

    ... się nerwowo, ale zaraz spoważniał. Ta rozmowa coraz mniej mu się podobała.
    
    – Kończy mi się cierpliwość, albo mówisz, albo nie zawracaj mi dupy.
    
    Mężczyzna podniósł ręce w geście poddania i oznajmił poważnym tonem:
    
    – Chcę dokładnie tego samego co ty – władzy.
    
    Nie to Rays spodziewał się usłyszeć. Nigdy w życiu nie przyszłoby mu do głowy, że Savros jest zainteresowany władzą lub polityką. Prawdopodobnie na twarzy miał wymalowane potężne zaskoczenie, gdyż wyraźnie zadowolony Armand dalej mówił o swych planach:
    
    – Chcę grubasa, chcę dostać jego tłusty łeb z jabłkiem w ryju. Chcę go dopaść tak samo jak ty.
    
    – A skąd wiesz, czego ja chcę? – W oczach Roberta pojawiło się jednocześnie rozbawienie i konsternacja.
    
    – Ja dużo widzę, dużo więcej, niż ci się zdaje. – Armand odwrócił się od Raysa i stanął obok niego, spoglądając na opustoszały dziedziniec. – Dzisiejszy dzień potwierdził moje przypuszczenia. Martin właśnie jest w drodze na dzielnice, co akurat nie jest dziwne. Jedzie zabezpieczyć partię niewolników dla Rady. Bardzo dobre posunięcie, bo kto jak nie on będzie lepiej gwarantował, że towar to nie żaden chłam, a tylko co dziesiąty braniec. My, żeby nie było, grzecznie pierdolimy się w twojej rezydencji, a jutro u Eminencji szlajamy się po jakichś jebanych polach z połową establishmentu ze świecznika, aby nas wszyscy dobrze sobie przeglądnęli… – za perfidny uśmiech na twarzy Robert miał ochotę go rozerwać – …a co w tym czasie robi kilkunastu bandytów, oficjalnie ...
    ... nie wiadomo skąd, profesjonalnie przeszkolonych; i którzy wyjadą z Radrays Valley za dwa dni? Nie wiadomo… ale jakimś dziwnym trafem w dystrykcie pozbawionym naszej opieki wybuchną zamieszki. Nie będzie tam wtedy łowców, mam rację? Będzie tylko bezbronny Shlazing, zarządca domu Rays…
    
    Robert słuchał z napięciem, czując jak w gardle rośnie mu gula. Pieprzony milczek całkiem nieźle składał elementy układanki. Potrzebował teraz tylko dowiedzieć się, jak daleko zaszedł w swoich przypuszczeniach.
    
    – Nie widzę związku…
    
    – No, jak to?! – Cichy teatralnie podniósł głos. – Każdy bunt trzeba stłumić, ten sztuczny też. I każdy zagrożony podczas operacji ma prawo wziąć udział w pacyfikacji, a kto stacjonuje najbliżej? I tu go mamy! Wojsko Kantera wejdzie na cudze dzielnice, i co? I nic! Twoi ludzie… o przepraszam, jacyś bandyci rozmyją się, przepadną, znikną… A nam pozostanie złożyć protest, bo zginie kilka setek towaru dla Rady przenajwyższej. – Armand klasnął w dłonie i obrócił się na pięcie, na powrót spoglądając w oczy Robertowi, śmiesznie przy tym przekrzywiwszy głowę. – A do czego zmuszona jest w takim wypadku komisja, złożona z niechętnych grubciowi członków? Wchodzi mu na podwóreczko i liczy, i liczy, i nie zgadza się, więc znów liczy… No, i masz, cholera, za dużo brańców, oj, za dużo, bo Martin dostarczył więcej niewolnych, nie będąc świadomy, że tuż przed jego transportem podrzuciłeś jeden transporcik wybranych, przebranych, wyselekcjonowanych chłopców, takich jak Maksiu w ...