Arystokrata (X)
Data: 30.01.2020,
Kategorie:
Sex grupowy
Brutalny sex
Geje
niewolnik,
ból,
Autor: violett
... stajni lubi trzymać… – Armand westchnął wymownie i zafrasowany potarł policzek. – Shlazing szybko kapnie się, o co biega, bo głupi nie jest i nie da się zwieść idealnie sfałszowanym dokumentom, ale biedak pary z gęby nie puści, bo wierny Raysom jest jak pies.
– Ok, umiesz opowiadać bajki – Robert potarł nagle zwilgotniałe dłonie. Cwaniak poukładał klocki, ale obrazka na nich nie rozszyfrował. – Przeceniasz mnie, Savros.
– Nie, Rays, do tej pory cię nie doceniałem. Bądźmy szczerzy, łowcy nie są popularni, bo nie są głupcami, to wszyscy wiedzą, tak samo jak nie jest tajemnicą, że aby zostać jednym z nich, trzeba mieć nierówno pod sufitem albo być wyjątkowym skurwysynem. Ty jesteś jednym i drugim. Szkoda, że tak późno to zauważyłem.
– A ta druga rzecz? – Robert przełknął ślinę i zmełł w ustach przekleństwo.
Cichy spuścił na chwilę wzrok.
– Chcę Justina. – Na chłopięcej twarzy młodego mężczyzny pojawił się pełen wrednego rozbawienia uśmiech. – Tak, tego Justina… twojego osobistego.
Rays o mało się nie zakrztusił. W pierwszej chwili nawet nie wiedział, co powiedzieć. Ten skurwiel znał Drugiego.
– No, dobre! – zakpił jakby w obronie. – Niewolnik albo władza!
– Dokładnie tak! – potwierdził Savros. – Wiem, co dobre.
– Jednego nie doceniając, przeceniasz drugie – Robert odparł po krótkim ...
... namyśle, starając się zapanować nad drżącym głosem.
– Pozwolisz, że już nie będę wnikał, które stwierdzenie pasuje do czego, ale obie propozycje są rzadkim klejnotem w naszym porażająco nudnym życiu.
– Nie stać cię… – zaczął Robert, ale Cichy wpadł mu w słowo.
– Mówisz o niewolniku? Uważasz, że nie stać mnie na niego? Czy na zabawę na szczycie?
Rays, wstrzymał na chwilę oddech. Ten człowiek stał się naprawdę niebezpieczny i za wszelką cenę powinien się go pozbyć. Ten szczur był gotowy zaszkodzić nie tylko jemu.
– Jest tylu niewolników, a ty chcesz akurat Drugiego? Po co ci on? – zapytał niedbale.
– Chcę zerżnąć jego… – na moment zawahał się, wyraźnie zastanawiając nad doborem odpowiedniego słowa – dumny tyłek, mając satysfakcję, że pierdolę ciebie i cały twój świat, który mi, kurwa, jakoś nie leży…
Robert zaatakował Cichego błyskawicznie, łapiąc za gardło, i z całej siły walnął nim o mur z furią, od której posypał się tynk ze ściany.
– Ty skurwielu jeden… – wycharczał, zaciskając coraz mocniej palce na szyi Armanda. Wściekłość odebrała mu na sekundę przytomność umysłu.
– Widzę… że już… zdecydowałeś… – Savros z trudem wycedził przez zaciśnięte gardło.
Robert dopiero po chwili poczuł ostrze wprawnym ruchem przecinające skórę pod żebrami.
Cichy okazał się równie szybki jak Rays.