Lodowa Anna
Data: 31.01.2020,
Autor: Rabbit
... stronie, przy stajni. Po chwili w jednym z okien ujrzalem delikatne swiatlo lampy. Palilo się przez chwile, po czym zgaslo. Wytezylem wzrok do bólu, ale nie dostrzeglem cienia wychodzacego ze stajni. Po cichu, ale szybko wymknalem się z domu i jak tamten cien, przebieglem przez podwórze. W stajni bylo cieplo i ciemno, ogarnal mnie znajomy zapach koni i siana, slyszalem cichy brzek uprzezy. Pomalu przywykalem do ciemnosci i rozróznialem coraz wiecej szczególów. Cicho zaczalem przesuwac się w strone widzianego z domu okna, gdy wsród innych dzwieków uslyszalem jeden, rózniacy się od pozostalych: urywany oddech i ciche, tlumione westchnienia kobiety.
Przede mna na czworakach kleczala Anna, wyraznie zblizajac się do orgazmu. W ciemnosci poznalem, ze miala na sobie tylko gorset. Rece i nogi miala owiniete sznurem i przywiazane do pierscieni w przeciwleglych scianach boksu. Stalem w zupelnej ciemnosci i ciszy jak urzeczony. Poczulem jak fala goraca uderza mi do glowy, a potem splywa w dól do podbrzusza. Po chwili odkrylem, ze z tylnej sciany boksu wystaje poziomy pret lub kolek, który znika w ciemnosci miedzy nogami kobiety. Anna byla bliska szczytu, poruszala się coraz mocniej w tyl i przód wzdluz preta, a jej oddech stawal się spazmatyczny. Blyskawicznie zdjalem spodnie i skoczylem do Anny. Zlapalem ja za tylek i pchnalem do przodu, twarza w kupe siana. W powietrzu zostal tylko drewniany kolek, mokry i sliski. Odlamalem go jednym ruchem i wlozylem swój wlasny. Anna krzyknela, ...
... odwrócila glowe, plujac sianem i spojrzala na mnie. Byla przerazona. Mimo, ze w jej oczach byla panika, syknela przez zeby:
– Wynos się stad i nie wracaj!
– Ciszej, moja piekna – wyszeptalem przyspieszajac swoje ruchy w jej wnetrzu – czy chcesz, zeby nas uslyszala sluzba? Skonczmy, co zaczelas.
– Zostaw mnie – powiedziala, ale jej glos byl już niewyrazny, sapiacy i urywany.
– Milcz. Klacze nie mówia – powiedzialem twardo i pchnalem ja tak, ze razem zwalilismy się na siano.
Nie powiedziala już ani slowa. Bowiem piekna, lodowa Anna, zwiazana we wlasnej stajni, ponownie zaczela zblizac się do orgazmu. Fala poteznych skurczów targnela jej cialem i wiezami, które krepowaly jej rece i nogi. Jeszcze dluga chwile rzucala się pode mna, az w koncu wytrysnalem w niej i padlem na jej plecy i gorset.
Gdy zdolalismy w koncu zlapac nieco powietrza, wstalem z niej, a Anna zaczela odwijac sznur ze swych dloni. Patrzylem chwile na jej ksztaltny, wypiety tylek, na wystajace z cienia nabrzmiale wargi, a potem podjalem decyzje. Podszedlem od jej przodu, z powrotem zawinalem sznur na jej nadgarstkach i zacisnalem na mocny supel.
– Co ty do cholery robisz? – zasyczala.
Zblizylem się do jej twarzy, zlapalem za podbródek i spojrzalem w oczy. Chciala odwrócic glowe, ale przytrzymalem ja mocno.
– Znam ten glos. – powiedzialem – Nalezal do Lodowej Anny. Ale jej już nie ma. Wyszlo z niej zwierze, które tyle lat Anna trzymala w niewoli, tak, zeby nikt nie widzial. – Wargi kobiety ...