Goniły mnie kobiety
Data: 06.02.2020,
Autor: ham57
Biegnę przez park. Ogromny park na obrzeżach miasta. Jestem muskularnym i dość przystojnym mężczyzną. Ale o dziwo i sam nie mogę w to uwierzyć, biegnę w kusym T-szercie i w dodatku bez majtek. Uciekam co sił w nogach, bo w tej dość żenującej sytuacji, goni mnie stado napalonych kobiet.
Stado prawdziwe zwierzęcych i nieokiełznanych samic. Długonogie, z rozwianymi włosami, niczym klacze w galopie – pragną mojego ciała. Biegną bose, w strzępach ubrań, które podarły po drodze. Ich lekko rozwarte, pełne usta chciwie łapią powietrze. Piersi – prawie nagie, kołyszą się przy każdym podskoku. Są dzikie i pełne chuci. Ich oczy płonął nienasyconym płomieniem i wyrażają tylko jedną, żądającą spełnienia myśl.
Ludzie dookoła patrzą zażenowani i stają w osłupieniu. Zżera mnie wstyd i strach. Normalnie radzę sobie z kobietami bez najmniejszego zająknięcia. Ale ta masa żądnych emocji ciał, napawa mnie prawdziwym lękiem, połączonym z ogromnym podnieceniem. Nie wiem skąd się wzięły, ani nie wiem dlaczego biegnę do połowy nagi. Nie wiem dlaczego upodobały sobie właśnie mnie, ale mogę przypuszczać, że po prostu tak bardzo je pociągam! Pragną mojego męskiego ciała i mojego potężnego członka. Oj tak, mój członek mimo tej szaleńczej ucieczki, podnosi się i zaczyna dumnie prężyć. Jest mi coraz bardziej gorąco i nie mam dokąd uciec.
Kobiety wlepiają we mnie nienaturalnie wzrok i jakby ten wzrok je przybliżał do mnie. Nie męczą się wcale – są niewyczerpane, za to ja już czuję zmęczenie. ...
... Starsze panie wracające przez park do domu, zasłaniają dzieciom oczy i czynią na mój widok znak krzyża. Dałbym teraz wszystko, za choćby chusteczkę do ukrycia moich genitalni, ale znikąd pomocy. Czuję już za sobą oddech doganiających mnie samic. Sapią i dyszą.
Pierwsza dłoń chwyta mnie za rąbek koszulki i rozrywa ją na strzępy. Druga, usiłuje chwycić mnie za ramię i rani boleśnie moje plecy, zostawiając na nich podłużne ślady po czerwonych długich paznokciach. Biegnę teraz nagi i jestem już u kresu sił, gotowy poddać się tej żądzy. Co ze mną zrobią? Jak podołać takiemu stadu rozpalonych samic?
Potykam się, cholera, o jakiś korzeń. Upadam. Ranię boleśnie skórę o drobne kamienie, leżące na udeptanej drodze. Kobiety dopadają mnie i rzucają się na mnie. Przygniata mnie całe multum ogromnej wielkości piersi i prawie pchają mi się do buzi, tak że nie mogę oddychać. Próbuję wzywać pomocy ale to bezcelowe. Park pustoszeje, choć zdaje mi się że słyszę nadjeżdżające radiowozy. Czyżby to moje wyzwolenie? Jakiś srom zatyka mi usta i nie mogę wykrztusić z siebie najmniejszego dźwięku. Zapach tych suczek jest tak oszałamiający, że zapominam o absurdalności tej sytuacji i zaczynam z pasją lizać podstawioną mi słodziutką cipkę. Różowiutka i wygolona, naciera na mnie – pragnąc rozkoszy.
Tysiące rąk dotyka całego mojego ciała i ociera się o mnie swoimi okrągłymi kształtami. Jęczą i stękają jak kotki. Jedna z nich, przywódczyni stada – dosiada mojego konia. Nie ma w tym grama uczucia, jest ...