1. Slumsy. Marta i dyrektor - kolejna wersja III


    Data: 06.02.2020, Autor: Historyczka

    ... zrobić, ale wyłącznie ze względu na panią! – Dyrektor uznał, że zrobiła się wystarczająco spolegliwa, dlatego, patrząc jej w oczy, zabrał rękę spod spódnicy, położył ją na brzuchu i począł sunąć palcami w kierunku biustu.
    
    Marta zupełnie nie wiedziała, co robić. Czy odepchnąć jego rękę? Jakaś siła kazała jej być bierną… Nie powstrzymała natarcia i wkrótce dyrektorska dłoń wylądowała tuż pod jej piersiami. Przez bluzeczkę dotykała dołu stanika. Gdy i wtedy nauczycielka zachowywała się pasywnie, ręka nabrała śmiałości i wylądowała na biuście.
    
    – Panie dyrektorze… ależ co też pan… – skrępowana protestowała, lecz dość cicho.
    
    – Ano paniusiu… mówiłem, że taki gest wymaga ode mnie poświęceń. I że pani mi się cholernie podoba.
    
    "Ależ ona ma cyce! Wielkie. Jędrne. Jak arbuzy!"
    
    Dłoń urzędnika masowała piersi dziewczyny przez materiał bluzki i stanika. Marta pozwalała na to, świadoma, że przyzwolenie to obietnica czegoś więcej. Niby nie chciała dopuścić do czegoś więcej, ale z drugiej strony, najważniejsze było załatwienie mieszkania ciotce. Oceniła, że jeśli nie da obietnicy, że mu ulegnie, z lokalu nici. Postanowiła go przechytrzyć. Rozpalić faceta, potem twardo dopiąć sprawę mieszkania, a na koniec wystawić drania do wiatru.
    
    Czuła też spore podniecenie spowodowane wędrówką dłoni Ptaka po jej piersiach.
    
    – Panie dyrektorze… jest pan taki męski… aż mnie ciarki przechodzą, aż mi serduszko bije szybciej, gdy czuję te mocarne ręce… one są w stanie załatwić wszystko. ...
    ... Wszystko w pana rękach...
    
    Dyrektorowi aż krew uderzyła do głowy, gdy to słyszał. Tym silniej pieścił piersi Marty.
    
    "Może jeszcze nie wszystko w moich rękach... ale przynajmniej te obłędne cyce! Oj sikorko, zaraz nie tylko one wpadną w moje łapy!"
    
    Próbował ją pocałować w usta, ale wywinęła się. Zatem dopadł jej szyi. Skubał ją wargami, całował. I powoli zsuwał się w kierunku dekoltu.
    
    – Panie dyrektorze… jest pan taki odważny… taki ekspansywny… – szczebiotała dzierlatka.
    
    "Zaraz się sikoreczko przekonasz, jaki jestem zaborczy. Najpierw twoje bimbały się o tym przekonają."
    
    – Co za cudowne piersi! Ależ została pani hojnie wyposażona przez naturę! Uczniowie, w ogóle chłopaki, pewnie nie odrywają od pani oczu!
    
    Usta Ptaka zanurzyły się w dekolt i zaczęły w nim buszować. Wręcz się pławić.
    
    – Panie dyrektorze… czy nie jest pan nadto zuchwały??? – Marta delikatnie próbowała powstrzymywać zapędy urzędnika. Ten całował piersi, ale nie miał jeszcze śmiałości, żeby obnażyć sutki. Smakował mu taki symboliczny opór. Mógł się poczuć zdobywcą.
    
    "Niby protestujesz dzierlatko, ale cóś nie za mocno... tak to ja lubię! Zaraz się przekonasz co to jest zuchwałość!"
    
    – Proszę się nie posuwać zbyt daleko… – Hamowała jego zapędy. – Ufam, że nie należy pan do mężczyzn, którzy chcą zwieść kobietę, wykorzystać ją, a nie pomóc…
    
    "Chyba takie wykazywanie kobiecej bezradności, potrzeby pomocy, działa na niego jak cholera..."
    
    – Nie ma takiej opcji! – deklarował Ptak – to mieszkanie ...
«12...101112...22»