Slumsy. Marta i dyrektor - kolejna wersja III
Data: 06.02.2020,
Autor: Historyczka
... mieszkanie, a ty daj dupy!"
– Pani Marto… jest pani piękną kobietą… do tego, prawdziwą damą! Ależ pani mi się podoba! – mówił czule mrużąc oczka – bardzo mi się pani podoba! – Jego dłoń masowała kolana, wdzierając się na uda dziewczyny.
– Dziękuję za komplement, jest pan bardzo miły. – Uśmiechała się speszona.
– Ma pani nóżki zgrabne, jak z obrazka! I jakie dłuuugie. – Jakby dowodząc tego, ręka urzędnika przejechała po całej długości uda, od kolan, aż do spódniczki, podsuwając ją nieco do góry. Tym samym odsłoniły się brzegi koronkowych zakończeń pończoch.
Miała na sobie porządne, drogie nylony włoskiej produkcji. Zawsze czuła się w nich wyjątkowo, kobieco. I zawsze podniecało ją wtedy to, że mężczyźni patrzą na jej nogi, oczywiście nie wiedząc, że są w pończochach. Wszak ten sekret skrywa spódnica.
"O kurcze... czy nie zobaczył za dużo? Czy jednak nie za krótką spódnicę założyłam i czy to dobrze, że mam pończochy...?"
– Oooo! Mówiłem, że dama! Strojnie się paniusia nosi! – Koronki znowu podziałały na pożądliwość dyrektora, znów poczuł ciasnotę w spodniach. „Wystroiłaś się jak na randkę, która wiadomo jak się kończy. Nie ma mowy nawet! Musisz mi dać! I to jeszcze dzisiaj.”
Skrępowana Marta natychmiast obciągnęła spódnicę, żeby zasłonić koronki. Wiedziała, że dopięła swego, że dyrektor jest na nią napalony jak diabli. Aż, kto wie, czy nie za bardzo, oj, żeby nie rozwinęło się to w niebezpieczną stronę.
– Dziękuję za tak liczne komplementy, panie ...
... dyrektorze… jest pan prawdziwym dżentelmenem.
„Oj suczko! Już ja ci pokażę, jakim jestem dżentelmenem! Srodze się zawiedziesz! Srodze. I to wkrótce.”
– Więc jakie są perspektywy co do mieszkania? – szczebiotała Marta, patrząc prosto w oczy dyrektorowi.
– No, może byłoby takie jedno, nawet przytulne mieszkanko… – przeciągle mówił Ptak, jednocześnie suwając bez przerwy dłoń po udach dziewczyny, znowu wjeżdżając wysoko, zagłębiając palce pod spódniczkę.
Kobieta zdębiała. Nie była przygotowana i nie wiedziała jak zareagować. Tymczasem ręka dyrektora bawiła się koronką manszety, jakby chciała ją gruntownie zbadać.
„O matko! Wsadził mi łapę pod kieckę! Co robić?!”
Na razie nic nie robiła, nie chcąc psuć sobie drążonej kwestii lokalu.
– Od kiedy byłaby szansa na to mieszkanko, panie dyrektorze?
– Hmmm, to nie tak łatwo, bo ono jest już komuś przyobiecane. Ale…
Dyrektor położył rękę na plecach nauczycielki. Masował je, zsuwając coraz niżej. Gdy palcem wjechał od góry pod spódnicę na wysokości suwaka, ten będąc mocno naprężonym z powodu obcisłości materiału, delikatnie się rozsunął. Ptak, który teraz zapuścił tam żurawia, zobaczył fragment stringów Marty. Dostrzegł, że są seksowne jak cholera – specjalnie założyła bardzo skąpe, z cieniutkiej koronki. Czuł, że ma w spodniach coraz ciaśniej.
– Panie dyrektorze… ale ja tak bardzo proszę… wiem dobrze, jak wiele pan może... – szczebiotała Marta, łopocząc rzęsami, uśmiechając się przymilnie.
– Ha, więc mogę to ...