1. Slumsy. Marta i dyrektor - kolejna wersja III


    Data: 06.02.2020, Autor: Historyczka

    ... ją niepomiernie.
    
    Toteż pokornie przyjmowała brutalne pchnięcia dyrektora. Raz za razem. Jęcząc coraz głośniej.
    
    Obok łóżka stało wielkie, oprawne w szlachetne drzewo, przedwojenne lustro. Gdy Marta odchyliła głowę w jego kierunku, zdumiała się wielce, że tak dogodnie jest usytuowane".
    
    "O matko! Ależ to wygląda z boku! Ja, z zadartą spódnicą, z szeroko rozłożonymi nogami w tych seksownych pończochach i szpilkach, jestem ujeżdżana jak klacz przez okrutnego jeźdźca! Ależ tu ekspresyjnie widać jego gwałtowne ruchy! Łomocze mnie, jak oszalały! Boże! Gdyby to ktoś zobaczył!"
    
    Ptak rzeczywiście bezpardonowo traktował dziewczynę. Celowo chciał być bezwzględny, pamiętając o znienawidzonej Jadwidze. Teraz, mając pod sobą jej pupilkę, postanowił na niej wyładować swe rozsierdzenie. Wręcz wyżyć się. Pastwić. Posuwał nobliwą nauczycielkę jak prymitywny grubianin, bezpardonowymi sztosami, kompletnie nie zastanawiając się, czy aby nie poczyna sobie zbyt mocno. Wręcz starając się, żeby doświadczyła go jak najdotkliwiej.
    
    "Paniusia! Jadziuniowa siostrzenica. Niech poczuje ptaka! Niech popamięta go do końca życia! Nie wyjdziesz stąd damulko tym swoim dystyngowanym krokiem! Oj, może i parę dni nie będziesz mogła chodzić!"
    
    Łóżko skrzypiało niemiłosiernie. Nieustannie. Model przedwojenny, wykonany z żelaza, najwyraźniej z poluzowanymi mocowaniami i mocno wysłużonymi sprężynami. Dlatego skrzypiało w nim wszystko. Nawet małe ruchy wywoływały hałas, a co dopiero zamaszyste ...
    ... dźgnięcia dyrektora. Przy każdym energicznym ruchu oparcie łóżka z łoskotem uderzało w ścianę.
    
    Marta była przekonana, że sąsiedzi wszystko słyszą, wyobrażała ich sobie z kubkami przyłożonymi do ściany… Choć przy takiej intensywności hałasu użycie naczyń zdawało się zbędne.
    
    Chyba te same myśli zakołatały się w głowie urzędnika. Podnieciła go wizja sąsiadów rejestrujących oczywiste dźwięki i domyślających się niespożytych sił dyrektora.
    
    – Jęcz paniusiu! Jęcz głośniej… lubię jak kobita mocno stęka, jak ją dupczę!
    
    Martę polecenie Ptaka zawstydziło, ale też ekscytowało. Podobnie jak wulgarność języka.
    
    "Chcesz urzędasie słyszeć jak kobieta stęka... dobrze... Może to przechyli sprawę mieszkania? Poczuj się jak władca, pod którego srogim władaniem biedna kobietka słodko i żałośnie jęczy... Zaraz będziesz miał mój koncert!"
    
    Wkrótce jęki nauczycielki dorównywały skrzypieniu łóżka.
    
    – Aaaaa… aaaa… aaaaa!
    
    Jan Ptak był wniebowzięty.
    
    – O taaak! Tak! Niech sąsiedzi słyszą! Niech wiedzą, jak ja, pan dyrektor, daję do pieca!
    
    Dziewczyna poczuła się tymi słowami upokorzona… wszak ci sąsiedzi widzieli ją, zatem doskonale orientują się, komu „daje do pieca” dyrektor. Z drugiej strony, zupełnie nie wiedzieć czemu, niesłychanie ją to kręciło. Aż jeszcze bardziej wytężyła głos. Zrozumiała na czym zależy urzędnikowi. Dlatego postanowiła wyrazić podziw dla Ptaka, jakby po to, żeby to także usłyszeli sąsiedzi.
    
    "A niech ci zazdroszczą! Ogierze! Niech aż się skręcają! Wiedzą, że ...
«12...161718...22»